Biedroń na prezydenta!

Mam kłopot z Wiosną Roberta Biedronia. Wydaje mi się to świetny start kampanii prezydenckiej, ale start ogólnopolskiej partii bez przedstawienia liderów regionalnych? Serio? Nie, koordynatorzy tematyczni, którym skądinąd tez nie dano miejsca na wyjaśnienie, o co im chodzi i czemu to oni są kompetentni, żeby to prowadzić, nie załatwią sprawy.

Już pokazuję, czemu jestem przekonana, że był to spory błąd strategiczny.

Po pierwsze, oglądalność ogólnopolskich telewizji i zasięgi ogólnopolskich portali są w Polsce znacznie większe niż mediów lokalnych (inaczej niż np. we Francji, gdzie lokalne gazety robią więcej zamieszania. Jeśli więc Biedroń rzeczywiście kopiował kampanię Macrona, to tak ważny czynnik trzeba było uwzględnić). Stracono więc największą okazję, by przedstawić ludzi, którzy będą prowadzić kampanię w terenie, uczestniczyć w debatach z lokalną konkurencją. Platforma postawiła na ludzi z kartą opozycyjną. Palikot zbierał znane lokalnie osobistości – animatorów kultury, działaczy na rzecz świeckości czy nawet lokalne twarze Wolnych Konopi itd. Nowoczesna czerpała z sieci działaczy lokalnych. Czy lokalni liderzy Biedronia będą mieli podobne umocowanie w lokalnych społecznościach? Nie wiemy, ale pewne jest, że każde wsparcie, każda podbudowa ich renomy bardzo by im się przydała.

Po drugie, eksperyment z partią opartą na no-name’ach zrobiła już partia Razem. Była to świadoma decyzja – dlatego do Razem nie weszli np. Roman Kurkiewicz czy Anna Grodzka. W tej chwili borykają się z brakiem głosów w debacie, które prezentowałyby ich rozwiązania bez obciążenia „majestatem partii”, a za to wprowadzałyby łatwość identyfikowania się z jej programem. Ten zaś dźwigają na swoich barkach niezmiennie te same trzy osoby – Adrian Zandberg, Marcelina Zawisza i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Poparcie dla Razem stanęło w miejscu i nie ruszy, dopóki nie pojawią się nowe twarze.

Po trzecie, konwencja partyjna to nie tylko impreza medialna, ale także zwieńczenie długotrwałych wysiłków i nagroda za sukces. Jak się nie ma innych sposobów na nagradzanie (miejsca w spółkach samorządowych, lokalne festyny itp.), umiejętność wyrażania uznania jest absolutnie kluczowa. W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy praca w regionach będzie najważniejsza – i nie da się jej zapewnić tylko tym, że Szef raz na dwa miesiące przyjedzie zrobić pep-talk, poklepać po plecach i zrobić sobie zdjęcie. Politycy na każdym szczeblu podejmują osobistą odpowiedzialność, firmując program własną twarzą. Ich rozwój i sukcesy zależą od tego, że pracują na siebie, a nie tylko na partię i jej prezesa.

Po czwarte, sytuację komplikuje to, że w Polsce głosujemy i na listę, i na człowieka. W Stanach większość wyborów to wybory w okręgach jednomandatowych. We Francji podobnie (natomiast w wyborach do ciał regionalnych i lokalnych głosuje się na całe listy). Rozumiem, że założeniem sztabu Roberta Biedronia jest, że zrobi taką furorę, że duża część ludzi zagłosuje po prostu na jedynkę na liście Wiosny, nie bardzo się przejmując, kim ta jedynka jest i co w życiu dokonała. Ale co jeśli w danym okręgu inna partia będzie miała sympatyczną jedynkę o znanej twarzy? W tak dużych okręgach jak w Polsce nie da się zrobić kampanii door-to-door i przedstawić się wyborcom osobiście, jak robiła to np. Alexandria Ocasio-Cortez na Brooklynie. To co? Jedynek jeszcze nie ma, bo Biedroń czeka na korzystne transfery znanych osób z innych partii? I to ma być ta nowa jakość w polityce? No nie wiem.

Po piąte, o ile wodzowski paradygmat i dyscyplina przy głosowaniu mogą się, o tyle, o ile, sprawdzać na prawicy, gdzie hierarchia i autorytet są ważne, to na lewicy ceni się indywidualizm i możliwość dociekliwego kwestionowania. Liderzy mają przekonywać, a nie charyzmatycznie za sobą pociągać. Biedroń postawił na lewicowe postulaty, m.in. na świeckość państwa. Wyłamywanie się z katolickiego status quo wymaga sporej dawki samodzielności i krytycyzmu. To samo z prawem do aborcji czy z postulatami gospodarczymi. Ale żeby te postulaty mogły uwieść, trzeba po pierwsze je „młotkować” w mediach głównego nurtu, ale także stworzyć przestrzeń debaty, by wyborcy nie mieli wrażenia, że kupują kota w worku.

Po szóste: ale jak na kampanię prezydencką było świetnie. Głosowałabym. Biedroń na prezydenta! Szkoda, że dopiero za rok!