Co warto robić w Polsce po 12 lipca 2017 r.

1. Demonstracja nie jest pokazywaniem w telewizji, że przyszło mnóstwo ludzi. Demonstracja jest sposobem komunikacji bardziej drastycznym od konsultacji społecznych i debaty w mediach, ale mniej drastycznym od nieposłuszeństwa obywatelskiego, strajków, zamieszek czy aktów obywatelskiego terroru, np. samospalenie. Do demonstracji trzeba się przygotować. Demonstracja to nie to samo co wiec, bo nie mówimy do siebie, a do władzy, która z jakichś powodów postanowiła być naszym przeciwnikiem. Wyłuszczamy te powody w skandowanych hasłach i na transparentach.

2. Nasi reprezentanci nie odpuszczają żadnej okazji do punktowania błędów i wypaczeń w proponowanych przez PiS ustawach. Zawstydzamy naszych reprezentantów, jeśli tego nie robią. Wybierzcie swojego ulubionego posła lub posłankę i dyscyplinujcie go/ją, motywujcie do robienia rzeczy dobrych, czytania tych obrzydliwych paszkwili udających ustawy i zabierania głosu wszędzie gdzie się da.

3. Organizujemy think-tanki w celu jak wyżej. Jeśli mamy zbędne pieniądze, wysyłamy je tym, które nas twórczo denerwują, a nie tym, które mówią nam, że jesteśmy super.

4. Znajdujemy indywidualnego posła PiS (z naszego okręgu albo po prostu podobającego nam się z twarzy) i w dozwolonych prawnie ramach upieramy się, że nie rozumiemy, dlaczego popiera takie złe rzeczy. To działa szczególnie dobrze na osoby z drugiego i trzeciego szeregu, które często są tam, gdzie są, bo ośmieliły się wygłosić krytyczne uwagi…

5. Uczestniczymy we wszystkich sensownych inicjatywach obywatelskich – polecam przedsięwzięcia kobiece, wiadomo. Poznajemy się z ludźmi. Nie dogryzamy sobie nawzajem. Dajemy sobie nadzieję i wsparcie.