Dlaczego mówię „uratować świat przed Trumpem”?

Świat, jak doskonale wiemy, jest pojęciem bardzo nieprecyzyjnym. Czasami to słówko jednak się przydaje. Specjaliści w obszarze polityki i relacji międzynarodowych mówią np. o „światowym porządku”. Pod względem militarnym okres w dziejach planety, w którym większości z nas przyszło żyć, określa się jako jeden z najspokojniejszych. Ta stabilizacja wynika z funkcjonowania sieci ponadnarodowych (światowych!) sojuszy i paktów, od Organizacji Narodów Zjednoczonych przez NATO po WTO. Jak wiadomo, konflikty handlowe w przeszłości aż nazbyt często przeradzały się w konflikty zbrojne, dlatego Światowa Organizacja Handlu (World Trade Organization, WTO) z pewnością zasługuje na wzmiankę w tym miejscu. Historycy mówią wręcz o gospodarczych „systemach-światach”. Świat wreszcie może oznaczać po prostu ekosystem na planecie Ziemia…

Prezydentura Donalda Trumpa, aczkolwiek jej konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej są w tej chwili niemożliwe do oceny, poprzedzona została kampanią wyborczą, która mocno dała do myślenia ludziom poza granicami USA.

1. W szczególności chodziło o deklarację kandydata, że nie zamierza honorować Artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, który brzmi:

Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.

Przynajmniej dla obszaru NATO ta deklaracja solidarności, zwłaszcza że została złożona przez militarnego giganta – Stany Zjednoczone – stanowiła wiadro zimnej wody w przypadku jakichkolwiek planów ataku zbrojnego. Dla Stanów Zjednoczonych okazała się również nie bez znaczenia: np. po 11 września globalna wojna z terroryzmem byłaby niemożliwa jako akcja unilateralna.

Tak więc Traktat Północnoatlantycki ze swoim artykułem 5. stał się fundamentem doktryn obronnych wielu państw, w tym Polski. W sytuacji gdy fundament ten się usuwa albo po prostu poddaje w wątpliwość – te doktryny obronne stają się nieaktualne, a ich harmonizacja w zasadzie niemożliwa.

Nie przypadkiem okres ostatnich kilkudziesięciu lat zwano, trochę z przekąsem, Pax Americana. Za obietnicę pokoju na (prawie całym) świecie Stany otrzymywały konkretne korzyści, w szczególności gospodarcze, ale też militarne i informacyjne. Ten układ przynoszący kwestionowane, ale jednak jakieś obopólne korzyści, w tej chwili stoi na granicy zawalenia się.

Oczywiście Partia Republikańska zawsze była gorącą zwolenniczką militarnej supremacji Ameryki. Dlatego podkreślam, że republikański Kongres, o ile pozostanie w konsekwentnej opozycji do administracji i prezydenta, może być istotnym czynnikiem przywracającym i wzmacniającym wiarygodność tego światowego układu.

2. Ale ważny jest również zwrot protekcjonistyczny w retoryce prezydenta. Stany Zjednoczone zawsze dbały o gospodarczy wymiar swoich międzynarodowych interesów, a wiele gospodarek na świecie, w szczególności gospodarki globalnego Południa, jest uzależnionych od eksportu do Stanów Zjednoczonych – na przykład produkcji rolnej.

Zamykanie tych dróg wymiany czy zmiana warunków przez Stany Zjednoczone może oznaczać dla tych gospodarek zapaść, z jakiej trudno będzie im się wydobyć. Jak mówił Keynes: In the long run we are all dead. Trzy lata złej koniunktury mogą zniszczyć nawet świetnie prosperujące gospodarstwa. Zapytajcie polskich rolników, jak mogą się czuć rolnicy z Chile, kiedy słyszą obietnice składane przez Donalda Trumpa rolnikom amerykańskim.

3. Organizacje i konwencje międzynarodowe to ważny czynnik stabilizacji światowego porządku, ale i gwarancje rozwoju. Możemy o nich mało wiedzieć, ale ich działalność przynosi konkretne rezultaty. Cele Milenijne ONZ pozwoliły wyciągnąć miliony ludzi ze skrajnej biedy. UNESCO umożliwia wymianę kulturową i zwiększanie kwantum powszechnie dostępnej wiedzy. Przykład? Dla wielu dzieciaków na całym świecie upowszechnienie dostępu do internetu do pierwsza w życiu szansa na zdobycie jakiegokolwiek wykształcenia. Ale zdalną edukację musi ktoś robić i ten ktoś musi mieć na to pomysły. Albo może je pożyczyć od kogoś innego właśnie dzięki UNESCO (przy okazji: pomysłowość zdalnych edukatorów w krajach rozwijających się często inspiruje nasze rodzime organizacje!). Wycofywanie się USA z ich finansowania lub upór przy ich podporządkowywaniu może to zniszczyć. Byłaby to ogromna szkoda.

4. Zapowiadana przez Donalda Trumpa walka z „nieobywatelami” oznacza odwrócenie trendów migracyjnych na świecie. Samo „odstawienie” nielegalnych przybyszy (czy rzeczywiście skończy się na 2-3 milionach, jak sugeruje Tomasz Zalewski? Byłoby dobrze, ale pamiętajmy, że prezydent-elekt w tej chwili prowadzi kolejną, subtelniejszą kampanię, ściągając ludzi do pracy w swojej administracji. Te deklaracje to ciągle nie decyzje, a obietnice…) zakłóci kruchą demograficzną równowagę w krajach pochodzenia. Przy okazji naruszając tamtejszą sytuację polityczną. Mieliśmy z tym do czynienia w Europie w latach 30., kiedy to z kraju do kraju przepędzano ludność żydowską. Jeśli dziś się boimy uchodźców z Bliskiego Wschodu, to właśnie przez wzgląd na tamte wydarzenia i zrozumienie, że państwa, zwłaszcza słabsze, mniej rozwinięte, mogą mieć ogromne trudności z akomodowaniem tak dużych liczb ludzi. A to może się kończyć zamieszkami, wewnętrznymi konfliktami czy sporami międzynarodowymi. Jeszcze bardziej destabilizując sytuację międzynarodową.

5. Jeśli ktokolwiek, niekoniecznie Donald Trump, zdecyduje się wkroczyć w ten chaos z interwencją jądrową, to może oznaczać efekt domina i wojnę atomową, a więc i koniec świata jako ekosystemu, który znamy.

To nie są scenariusze całkiem nierealne. Niektóre z nich zaczynają się spełniać, inne podawane są przez uznanych ekspertów. Przysłowiowe „zielone ludziki Putina na Litwie” to przecież dokładnie sposób na przetestowanie wiarygodności Donalda Trumpa w kwestii Artykułu 5. Zareaguje czy nie zareaguje? NATO wciąż działa czy stało się wydmuszką?

Biorąc pod uwagę powyższe, ja sama uważam mówienie o „ratowaniu świata” w kontekście Donalda Trumpa za uprawnione. Kilka przekazów z jego kampanii było niezwykle niepokojących. Mam nadzieję, ze mój niepokój okaże się bezpodstawny.

Mam też nadzieję, ze Partia Republikańska będzie potrafiła znaleźć sposób na współpracę z nowym prezydentem, co nawet jeśli nie pozwoli na podtrzymanie Pax Americana, to przynajmniej umożliwi stopniowe i rozsądne uniezależnianie się świata od „znów wielkiej Ameryki”, zamiast przyspieszać gospodarczy i militarny kolaps.