Nie bronię Mai Staśko, bronię wszystkich kobiet. Niebezpieczne wychowanie wg Matczaków

„Głupia p**do” – nagle wylało się na mnie ze wszystkich stron. Każdy szanujący się, wysoko zasięgowy portal po prostu musiał o tym napisać, nie wspominając już o mediach prawicowych, które miały zabawę jak dzieci wypuszczone na zaśnieżone boisko. Influencerka Maja Staśko postanowiła zmiażdżyć rapera Matę za jego kontrakt reklamowy z McDonald’s, wylewając na wizji dołączoną do zestawu jego imienia Matchak Latte. Następnie Mata nagrał zdenerwowaną piosenkę ze słowami:

„Czasem 16 godzin dziennie siedzę w studiu, no a czasem na kanapie, ale wstaję po południu i nie tyram na etacie, dlatego szanuję pracę, ty wylewasz Matcha Latte, głupia p***o„.

Ot, wytrąciła go z równowagi, nie wytrzymał chłopak.

W rezultacie „głupia pi**da” okrążyła moją głowę ze wszystkich stron, patrzy na mnie nawet z lodówki. Tak, jestem przewrażliwiona. Trudno nie być, jeśli całe twoje życie kształtowane jest przez strach przed realnymi skutkami seksizmu, mizoginii i przekonania, że kobiety to przedmioty. Te realne skutki to nie wstyd i kompleksy, a zagrożenie przemocą fizyczną, problemy w pracy, gwałty, kobietobójstwa.

Seksizm to nie materiał na ironię, bo on sam jest ironią, „inną mową”, zakrzywieniem sensu pozwalającym wierzyć święcie, że kobiety są jakieś gorsze, jakieś słabsze, jakieś takie nie takie jak mężczyźni. Dlatego można do nich mówić nieładnie, dlatego można uważać, że pożądanie, jakie się na ich widok odczuwa, w zasadzie jest już prawem do dotykania ich (naszych) ciał, dlatego można nas zbić, a nawet zabić, a sędzia, często też mężczyzna, najpewniej wyda wyrok w zawieszeniu…

To wszystko zaczęło szczęśliwie się zmieniać, pomału, ale wyraźnie. Jednak nie wystarczająco szybko w społeczeństwie, w którym mało kto czyta książki, a jeszcze mniej niż czytelnictwo ceni się proces krytycznego myślenia. Dlatego tylu mężczyzn, w tym, jak się okazało, młody Matczak, ma wrażenie, że dalej mają prawo egzekwować swoją bezwzględną wyższość, choć ponieważ nikt ich nie słucha, to trzeba to po prostu robić głośniej, wulgarniej. Wtedy może dotrze…

Trudno się młodzieńcowi dziwić. W końcu kandydat na prezydenta Donald Trump pierwszy zaczął i został wybrany na najpotężniejsze stanowisko na świecie. Co prawda od tego czasu przegrał wybory, przeprowadzono na nim impeachment i ma w tej chwili spore kłopoty prawne, ale… też nie za gwałty i molestowania. Pod tym względem pozostaje wzorem dla mężczyzn na całym świecie.

Kiedy Europa uznaje równość płci za filar swojej tożsamości, a poszanowanie praw kobiet uważa za wyznacznik praworządności, po Polsce to wszystko spływa jak po kaczce. Prawa kobiet depcze rząd i lekceważy opozycja. Ja tymczasem wierzę, że tylko głębokie zrozumienie i akceptacja równości płci przyniosą Polsce upragnioną zmianę władzy.

Chodzi bowiem o to, by przestać uciekać przed zmianami w faszystowski regres. Innymi słowy, tak jak kiedyś liberalizm, czyli pozycja prowolnościowa, okazał się wybawieniem od faszyzmu, tak dziś przeciwieństwem faszyzmu jest po prostu feminizm. Kobiety lepiej sobie radzą ze zmianami, a zmiany się dzieją, chcemy czy nie. Trzeba wpuścić kobiety wszędzie, pogodzić się z ich autorytectwem (to mój neologizm na potencjał bycia autorytetem) i samemu, panowie, zacząć się uczyć, jak być kobietami. Inaczej zginiemy od smogu, covida, wojny lub ocieplenia, whichever first.

Nie chce mi się wchodzić w epopeję wychowawczą Matczak&Matczak. Prof. Matczak od praworządności nie ujmował zasady równości płci jako naczelnej wartości konstytucyjnej, nie stawał z nami w protestach aborcyjnych. Wolę powiedzieć: nie znam człowieka. Chwali się w książce, że wychował rapera… Kilku piosenek tego rapera wysłuchałam uważnie, zwłaszcza „Patointeligencji” i „Papugi”.

Pierwsza jest o dojrzewaniu w prestiżowym warszawskim liceum – moim zdaniem to piosenka o głębokim bólu, dojmującej samotności (w końcu ojciec pracuje 16 godzin na dobę, a o matce nic nie wiemy), uciekaniu w narkotyki i narcystyczne pozy, wszechobecnym seksizmie jako jeszcze jednym środku zmieniającym świadomość. Bo może jestem przegrany na wejściu i nikt mnie nie kocha, ale przynajmniej sobie przypomnę, że nie jestem foczką, dziewczyną, „mięsem” (to ostatnie określenie wzięłam z tytułu książki Dominiki Dymińskiej o doświadczaniu tej samej warszawki, ale od drugiej strony płciowej barykady) – i od razu humor lepszy.

A jak się wsłuchać w „Papugę” (tekst napisany przez Quebonafide i Malika, dziękuję RZ za zwrócenie mi na to uwagi), to okazuje się, że młodemu człowiekowi adwokat potrzebny jest m.in. po to, żeby „udało mu się” w procesie z dziewczyną oskarżającą bohatera – prawdopodobnie – o molestowanie seksualne („nawet gwiazda porno chce puścić bez gaci mnie”), który zresztą ma wygrać, bo praworządność jest kobietą, a on sam uważa, że jest nieodparcie atrakcyjny:

„Sędzina patrzy, jakby chciała złapać za faję
(…) Po sprawie ona mi rozkłada uda
Jak jest już po sprawie, to do kosza guma„.

Środowisko prawnicze, zwłaszcza adwokaci, przywitali tę piosenkę oklaskami i oczekiwaniem, że podniesie prestiż zawodu obrońcy. Proponuję przemyśleć jeszcze raz to przekonanie. Też jakoś nie mam pewności, że rodzice (prawnicy lub nie) chcieliby wychowywać swoje dzieci na takich ludzi.

W dodatku warto mieć na uwadze, że na naszych oczach seksizm krystalizuje się w jakiś nowy quasi-nazizm, z rejestrami ciąż, odbieraniem ulg podatkowych samotnym matkom i rosnącym przyzwoleniem na – nie tylko werbalną – przemoc wobec kobiet w sferze publicznej. I w tym, a nie innym kontekście Mata daje taki, a nie inny przykład – nie tylko swoim dorosłym fanom, ale przede wszystkim ich nastoletnim synom.

Tak naprawdę piszę to jako apel do McDonald’s. Szanowna międzynarodowa korporacjo, mam nadzieję, że ustosunkujecie się jakoś do Waszego kontraktu z Matą, biorąc pod uwagę wulgarne słowa skierowane do kobiet (Mai Staśko, ale przecież do wszystkich kobiet, do każdej kobiety). I że w przyszłości nie weźmiecie na sztandary Happy Meal żadnego seksisty.