Nie mów do mnie „ku***”*

Są takie słowa, w których streszcza się całe zło świata. Słowa, które już nie bolą, bo uderzają w miejsce znieczulone milionem ciosów. Słowa, po których mówiący ma czas spokojnie wziąć oddech bez obaw, że ktoś mu przerwie. Bo po takim słowie już nic nie zostaje do powiedzenia. Jedno takie słowo to „Murzyn”. Drugie, o ironio, po polsku często nazywa się „przecinkiem”.

Nie mów do mnie „kurwa”. Słowo „Murzyn” nawet w polszczyźnie – języku kraju, gdzie osób Kolorowych jest jak na lekarstwo – określa kogoś, kto nie jest celem samym w sobie, nie ma godności, jest tylko środkiem dla kogoś innego. Jego praca nie należy do niego. Jego dzieła nie zostaną podpisane jego własnym nazwiskiem.

Albo „kurwa”. „Kurwa” ma jasne i proste odpowiedniki we wszystkich innych językach. Po polsku zbitka R i W dobitnie zsuwa się z języka, rozkosznie zastępuje niemodne już spluwanie.

Za każdym razem, kiedy mówisz „kurwa”, przypominasz mi, że to jest męski świat. Że kobieta, każda kobieta ostatecznie ma tylko jedną rzecz, z której mężczyzna nie był w stanie jej ogołocić. Tylko jedno, o co może im chodzić. Jedno, co mogą zniszczyć, ale nie zdołają zabrać.

W tym męskim świecie, gdzie jesteś na łasce i niełasce mężczyzn, a od ich dobrego humoru zależy twoje życie, zdrowie i przyszłość, zawsze, na dnie, pod warstwami przywilejów, ubrań, rzeczy, ról społecznych i innych falban – na własność masz tylko jedno. Tylko to jedno.

Nie mów do mnie „kurwa”. Ten świat się skończył. Choćbyś wywrzaskiwał słowo „kurwa” 15 razy na minutę – to już nie wróci.

Ale tamten świat zostawił rany. Nie mów do mnie „kurwa”. Kilkanaście zdań wcześniej pisałam, że po tylu ciosach w to samo miejsce jesteśmy już znieczulone. To nieprawda. Boli za każdym razem. Tylko nauczyłyśmy się ignorować ten ból. Co ja mówię? Nauczono nas go przełykać. Udawać, że nie wiemy, co się kryje pod tym słowem: naga kobieta wyjęta spod prawa, która dysponuje jedynie własnym ciałem i rozkoszą, która z niego płynie. Jesteśmy tak zdyscyplinowane, że nawet nie mrugniemy okiem na trzask dyscyplinującego nas bata.

Tylko że nie. Nie mów do mnie „kurwa”. Tego świata już nie ma. Jesteśmy równi i wszyscy mamy prawa. Mamy pieniądze, dostęp do władzy, mediów. Nie jesteśmy, jak jeszcze sto czy dwieście lat temu, nagie pod ubraniami, które nam dali mężczyźni, chronione posiadaniem, a te nieposiadane – „kurwy” – zdane na przygodnych opiekunów. Tego świata już nie ma.

W cywilizowanych krajach prostytucja albo nikomu nie mieści się w głowie, albo traktowana jest jak osobisty wybór. Nie ma już „kurew” z nożem na gardle, są przedsiębiorczynie odpłatnie użyczające przywileju dostępu do swoich ciał.

Więc nie mów do mnie „kurwa”. Ten świat, w którym kobieta była bezpieczna tylko jako własność mężczyzny, a jak nie należała do nikogo, to można jej było zrobić wszystko, jak to „kurwie” – ten świat się skończył. Jeśli marzysz, by do niego wrócić, prawdopodobnie jesteś psychopatą. A na pewno złym człowiekiem.

Nic mi do tego, czy jesteś dobry, czy zły. Po prostu nie mów do mnie „kurwa”. Już dość.

* Panowie publicyści się nie krępują, dlatego i ja nie wykropkowuję, nie daję zamiast liter gwiazdek. Żeby nikt nie udawał, że nie zrozumiał, o co chodzi.