Nie jestem symetrystką. Jestem syntetystką
Nie jestem symetrystką. Jestem syntetystką. Nie widzę możliwości powrotu do stanu sprzed jesieni 2015 roku. Wierzę za to, że nadszedł czas na nowe propozycje, nowe rozwiązania i poparcie ich działaniem w najlepszym społecznym stylu.
Przez dwa lata z okładem przerzucaliśmy się argumentami w najlepszym stylu: „Bo u was Murzynów biją”. Kto nie miał chęci włączyć się w proces polaryzacji miedzy pierwszym a drugim sortem, musiał bardzo ostrożnie trzymać się z boku, gdyż grawitacja ciągnęła mocno, jak nie na jedną, to na drugą stronę. Dziś szale ostatecznie przeważyły – prezydent Andrzej Duda podpisze kolejne ustawy demontujące instytucjonalny porządek zbudowany na Konstytucji RP 2 kwietnia 1997 roku. Co gorsza, ustawy te, nie pierwsze zresztą, uderzają w wartości i przemyślenia, które dla demokracji i zdolności pokojowego współżycia społeczeństwa z samym sobą są kluczowe.
To nie skończy się dobrze i jedno, o co warto dziś wzdychać i ku czemu dążyć, to żeby skończyło się możliwie szybko. Bo pierwsze lata pod rządami tak skonstruowanego systemu sprawiedliwości będą do przeżycia, jednak wszystkie następne będą nas demoralizować i zostawiać trwałe ślady w postaci traum, cynizmu, niezdolności oddzielenia instytucji od tworzących je ludzi, jadu i głębokiej społecznej nieufności. (Tak, uważam, że łatwość, z jaką daliśmy się wpuścić w kanał dwóch sortów, wynika z takich właśnie zaszłości po jeszcze poprzednim systemie).
To jest bardzo smutny dzień, ale i najlepszy moment na porządny i do bólu szczery rachunek zysków i strat. Za dużo w tej naszej demokracji było antydemokracji, żeby się mogła była obronić, biedaczka. Niby taka powszechna, a dla połowy społeczeństwa samostanowienie ciągle było dobrem kupowanym w Peweksie. Niby taka trójpodzielna i niezawisła, a reprywatyzacja szła jak złoto. Niby że równość, a przecież kto mógł, to kupował bmw, żeby go na drogach nie haltowali… Ileż to razy słyszałam powiedzonko: „Kto bogatemu zabroni…?”, bardzo często podsumowujące przekraczanie prawa, a co najmniej przepisów drogowych… A Państwo nie? Zapraszam do komentowania.
Serce mam po lewej stronie i temperament dialektyczny, więc nie umiem nie patrzeć na to po heglowsku. Jeśli nasza demokracja spod znaku „Tygodnika Powszechnego”, KOR i „Solidarności” była tezą, to, co przetacza się przez Polskę od dwóch lat, jest jej antytezą. Tyle naszego, że antytezy, choć brutalne, zazwyczaj szybko się wyczerpują. Definiują się przez zaprzeczenie; nie są w stanie więc samodzielnie istnieć i rozwijać się, wynajdując się na nowo.
Ta perspektywa otwiera przestrzeń na syntezę – nowe otwarcie, które różni się od obu poprzedzających ją członów. Jeśli demokracja, jaką mieliśmy w latach 1989-2015, za bardzo dała się zdominować swej kapitalistycznej nadbudowie i przeobraziła się w system, w którym o większości spraw decydowało posiadanie; jeśli ten zestaw woluntarystycznych przepisów sklejanych w całość na religijno-patriotyczną ślinę, który nam się powiększa od 2015 roku i który nazywa sam siebie illiberalną demokracją, choć jako żywo z wolą powszechną nie ma wiele wspólnego, choć lubi nią manipulować – jeśli więc te dwa systemy to ma być wszystko, między czym mogę wybierać, to dziękuję, postoję.
Moja odmowa gry w tę grę ma swoich poprzedników – słynną Sarnę z Krzesłem na Głowie, na którą oddano sporo głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Ale też moją własną Lewicę Smoleńską – pół polityczny, pół artystyczny happening z 2013 roku, w którego ramach, powołując się na lewicowy światopogląd, wyrażałam niezgodę na marginalizowanie i wręcz ośmieszanie ludzi z tak zwanej wówczas sekty smoleńskiej, bez względu na to, jak dalekie byłyby mi ich poglądy. Ruchy miejskie, Obywatele Kultury, kongresy twórców, nowe inicjatywy związkowe – to wszystko wykraczało poza logikę binarnego podziału na Polskę A i Polskę B, Polskę Łagiewnik i Polskę Torunia. Wreszcie wielkie protesty kobiet, które domagały się praw i szacunku po dekadach, a nie jednym roku zaniedbań i ukrytego wyzysku. Wiem więc, że nie jestem sama, i myślę, że będzie nas coraz więcej.
Ta synteza wymyśli nam się sama, kiedy tylko przestaniemy kurczowo trzymać się zastanych kategorii. Już wiem, od czego będę chciała zacząć – od zrozumienia na nowo pojęcia suwerenności. Zdajmy sobie sprawę, że suwerenem nie jesteśmy wszyscy – w polityce „wszyscy” to najtrudniejsze słowo na świecie – tylko każda i każdy z nas z osobna. Każda i każdy z nas ma z osobna i sobie przypisany, niezbywalny głos w wyborach, sprawczość i prawa. Niech ta nasza nowa demokracja opiera się na szacunku do samych siebie i nas wszystkich nawzajem.
I jeszcze jedna lekcja, którą wyniosłam z wczesnych lat moich studiów nad filozofią polityki i historią idei. Wszędzie na świecie demokracja zaczynała się od prowadzonej publicznie, swobodnej rozmowy. To nie jest dylemat jajka i kury – debata za każdym razem poprzedzała rozszerzenie praw politycznych, a przyznawanie ich przy jednoczesnym ograniczaniu wolności dyskusji (były i takie próby) powszechnie uznano za ruch w bardzo złą stronę. Dziś o tej starej prawdzie zapomniano, w wielu miejscach na świecie, w tym u nas, debaty nie pielęgnuje się, a wolność prasy już dawno musiała ustąpić pod naporem interesów ekonomicznych.
Ojcowie założyciele demokracji powiedzieliby, że w ten sposób cichaczem wprowadzono na nowo horrendum w postaci cenzusu ekonomicznego. Na dobrze poinformowane decydowanie o sprawach publicznych stać dziś bowiem tylko nielicznych, a wielu polega raczej na infotainmencie niż informacjach.
Z czasem, kiedy pisowski król będzie coraz bardziej nagi, potrzeba nowego otwarcia i budowy takiej demokracji, której nie będą grozić błędy poprzedniczek, stanie się powszechna. Warto się na to przygotować. Tyle że nie sądzę, żeby opracowywanie gotowych rozwiązań przez – jak ktoś zasugerował – think tanki, ekspertów i szeroko pojęte otoczenie partii dzisiejszej opozycji było rozwiązaniem. To wciąż oznacza zapominanie starej prawdy, że demokracja to jest rozmowa.
Wiemy na pewno, że oddolne grupy nacisku, ruchy miejskie i obywatelskie sieci w najbliższym okresie będą tolerowane – upewniło nas w tym „twitterowe” exposé naszego nowego premiera. Trzeba z tego skorzystać, budując to przeorane społeczeństwo na nowo. Rozmowa po rozmowie.
Bo demokratyzacja jest łatwa. Ta demokracja, jej codzienna praktyka, wymaga dojrzałości, konsekwencji i wysiłku.
Komentarze
Ciekawy wpis. Widać pewne objawy skutecznego kopnięcia w mózg.
Z propozycji dla przyszłego ustroju proponuję taki drobiazg. Domniemanie konstytucyjności ustaw powinno być na zawsze zakazane. To znaczy monopol Trybunału Konstytucyjnego na interpretowanie ustaw i konstytucji powinien być zlikwidowany. To domniemanie konstytucyjności ustaw było scentralizowanym mechanizmem ubezwłasnowalniania całego wymiaru sprawiedliwości i strzeżenia sprzecznego z konstytucją stanu partyjnej dyktatury.
Każdy sąd, nawet grodzki ma mieć obowiązek uwzględniania w swych sądach w pierwszej linii konstytucji i jej suwerennego interpretowania. I w razie sprzeczności zawsze uwzględniać swoją interpretację konstytucji (rozproszona kontrola konstytucyjna). Trybunał Konstytucyjny może być zlikwidowany, albo pozostać jak ostatnia instancja do rozstrzygnięć wątpliwości w sferze konstytucji w normalnym systemie odwoławczym.
TK w III RP był zawsze instytucją fasadową, której głównym celem było chronienie łamania Konstytucji i służby interesom mafii partyjnych. Gdyby działał zgodnie z prawem i konstytucją to 99% mafii partyjnych byłyby zdelegalizowane a każde wybory do Sejmu ze złamaniem biernego prawa wyborczego indywidualnego obywatela (czyli wszystkie) uznane za nieważne. Ale ponieważ TK służył partyjnemu gangsterstwu a nie prawu, to mamy dzisiaj właśnie faszystowski PiS w amoku.
To jeden z wielu moich postulatów dla normalnej (nie III, V, czy XX) Rzeczpospolitej.
„Dziś szale ostatecznie przeważyły – prezydent Andrzej Duda podpisał kolejne ustawy demontujące instytucjonalny porządek zbudowany na Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku. ”
Patrzac na wydarzenia w Polsce z pewnej odleglosci ma sie wrazenie obserwowania kraju III swiata i to bardzo III swiata. Okazuje sie, ze tak jak w wielu miejscach globu polski lad demokratyczny zostal stworzony byle jak i na kolanie. Jak pisze snakeinweb, Trybunal Konstytucyjny wyglada na instytucje fasadowa, w sumie caly system zdaje sie byc bezbronny wobec widzi „mi sie” grup czy pojedynczych ludzi. Wbrew temu, co Pani pisze rzecz nie odnosi sie tylko i wylacznie do obecnej wladzy. Poprzednie tez „wycinaly numery” tylko w atmosferze ogolnego zadowolenia nie zwracano na to uwagi i tez skala byla mniejsza – moze poprzednicy mieli jakies zahamowania a moze tak bylo im wygodnie. Slabosc systemu i instytucji jest ewidentna co dziwi majac na uwadze doswiadczenia okresu poprzedniego, w ktorym zapis konstytucyjny byl tyle wart co papier na ktorym zostal wydrukowany. Jesli ignoruje sie tak istotne doswiadczenia przy tworzeniu nowego ladu konstytucyjnego, trudno oczekiwac lepszych wynikow.
Polski system zdaje sie przemieniac w system „hybrydowy”. Niby istnieje nadrzednosc konstytucji oraz istnieja instytucje do obrony ladu konstytucyjnego, jednak wykorzystujac slabosci i niedopracowania, poprzez kolejne akty prawne parlament faktycznie staje sie suwerenem i ma ostateczny glos w decydowaniu, co jest konstytucyjne a co nie jest.
Tworcy IIIRP zapomnieli, ze demokracja i kapitalizm to nie to samo.
Bardzo ciekawa analiza. Czasy przejściowe zawsze w takie obfitują w obliczu zwycięstwa tego co skrajne i burzące cały porządek społeczny i polityczny. A może jedynie wtedy zaczynamy je dostrzegać, rośnie zapotrzebowanie na nie, spadają zasłony, las płonie, nie ma już sensu udawać, choć część jeszcze próbuje. Bandę idiotów którzy rechoczą „teraz wreszcie się wszyscy ogrzeją (oprócz tych których warto do tego lasu wygonić)” pomijam – są płascy ,przewidywalni, odstręczający
i banalni jak objawy trypra. Ale jedno „ale” Jeden zgrzyt który ciągle brzmi w moich uszach. Nie ma równowagi między sortami. Nie można pisząc o przyczynach i przebiegu porównywać Edka który będąc na salonach mówi „tera ja” z może daleką od ideału „rodziną” która zamieszkiwała nasz wspólny dom ale która jednak do edkowych zwyczajów nigdy się nie skłaniała. Gdy wpuszczony do naszego domu sublokator zaczyna demolować cały budynek i zastraszać jego mieszkańców nie robimy rachunku sumienia czy byliśmy najlepszym z administratorów. Ani nie poświęcamy czasu na snucie wizji jakie tapety pozmieniamy i które remonty zrobimy w pierwszej kolejności jak się już ten koszmar skończy. I te dwa przewijające się motywy wydają mi się fałszywe – są ucieczką od tu i teraz . A tu i teraz są już tylko dwa wyjścia. Marazm maskowany czy nie. Lub „no trudno zaczynamy się z tym koniem kopać na poważnie i będzie bolało”
Jestem pewien, że PiS będzie się wypalać i ulegać coraz większej degrengoladzie. Ba! Już to widać. W końcu zabraknie prezentów do rozdawania, a puste obietnice i bajki modernizacyjne tworzone w oderwaniu od rzeczywistości rozsypią się jak domek z kart. Żeby tylko rachunki, które po tym zostaną, nie były zbyt wielkie. Rozsypała się potęga Unii Wolności, potem SLD, partie, które niegdyś były na świeczniku jak Samoobrona i LPR są dzisiaj kanapowymi mikrusami, więc i PiS przejdzie do historii i nie mam żadnej wątpliwości, że będziemy ten haniebny okres wspominać ze wstydem.
Jeśli czegoś nie zrozumiałem, to z góry przepraszam. Moje uwagi o mieszaniu wątków:
– ruchy miejskie i NGO nie odbudują niszczonych obecnie instytucji państwa. To mogą zrobic jedynie partie politycze,
– obecne zastępowanie przez władzę dialogu brutalna propagandą powoduje, że większośc rzeczy wydarza się poza ekranem społecznego radaru. IIIRP trwa, tylko jej przeciwnicy dmą w tuby i plądruja kraj. Dopiero po wyjści z tej katastrofy (co wcale nie jest pewne), będzie można ocenić nowy układ sił, który obecnie się tworzy. Niekoniecznie będzie on obywatelski.
– nie ma dowolności budowania państwa, bowiem jesteśmy powiązani ze światem wieloma traktatami. Będzie odbudowywanie instytucji IIIRP najprawdopodobniej w sytuacji kryzysu,
– obecni władcy mają za sobą Kościół, który nie odpuści swoich interesów. Nie ułatwi to budowania czegokolwiek,
– IIIRP budowały najwybitniejsze umysły całego pokolenia, korzystając z wzorów i pomocy wolnego świata. Ciekawe, czy wśród pokolenia -30, które tak chętne wylewa żale na IIIRP i którego 70% głosowało za zniszczeniem tego systemu znajdą się odważni i kompetentni ludzie, aby zbudowac coś lepszego niż to, co dostali w prezencie,
– nie mamy dziś do czynienia z protestem przeciw niesprawiedliwościom przed 2015, tylko walką ustrojową, która zadecyduje o miejscu Polski w świecie: zachodnia czy azjatycka. Niestety, w tej walce zwolennicy modernizacji kraju sa rozproszeni i nadąsani, zaś Kosciół i sarmaci zwarci. Nawet jeśli przegrają, to kilkoma punktami i nie znikną, bo juz zakosztowali władzy. Nie znikną też ich zwolennicy, cywilizacyjnie gotowi na kult jednostki i władzę jednej partii,
itd..itp…itd
Syntetyczne to są nierządy PiS-u. Pokazały one jak w soczewce jak PRL-owskie w swej istocie pozostały centralne instytucje państwa. W samorządach i gospodarce sprawy mają się zgoła inaczej.
Wystarczyło pstryknięcie palca by fasadowo zreformowane instytucje powróciły do swych starych totalitarnych funkcji.
Weźmy taką prokuraturę, której scentralizowana struktura została utworzona za Stalina, by służyć jako zbrojne ramie partii. Pstryk palcem i już jest posłuszną zgrają bandziorów i czynowników Ziobry od tłumienia wszelkich znaków oporu wobec partii.
O sądach i TK nie warto wspominać bo w ostatnich miesiącach wszystko widać jak na dłoni. Sądy broniły, bronią i będą bronić przewodniej roli partii w narodzie, ich przywileju stania ponad prawem, konstytucją i narodem, a nie państwa prawa i obywateli.
Weźmy Sejm, który od 30 lat ani jednego posła wybranego w powszechnych, równych i wolnych wyborach nie widział i reprezentuje wyłącznie gangi partyjne. Miał być maszynką do przegłosowywania nakazów z Komitetów Centralnych partii? Pstryk i jest odmóżdżoną maszynką do przegłosowywania nakazów z Komitetu Centralnego partii?
Albo weźmy media „publiczne”, które przez ani moment nie były publiczne lecz były partyjnym łupem napadanym przez mniej lub bardziej dzikich partyjnych funkcjonariuszy propagandy. Pstryknięcie palcem wystarczyło i Urban może nawet popaść w kompleksy na tle dokonań propagandowej gadzinówy w stanie wojennym.
I tak można bez końca wymieniać, choć tu są najbardziej newralgiczne punkty.
Nierządy PiS-u to synteza i ukoronowanie postkomunistycznego systemu III RP, który w zasadzie poza kosmetyką nie zmienił istoty swego PRL-owskiego charakteru. Wystarczyło zerwanie fasady i niedbanie o pozory, by się ukazał w swej istocie dyktatury stojących ponad prawem i narodem sitw nomenklaturowych.
Dlatego też te wszystkie gadki „opozycji” o „obronie demokracji”, o „powrocie do stanu sprzed PiS-u” będą wołaniem na społecznej puszczy. „Opozycji” brak zupełnie wiarygodności i znamion odmienności od gangsterów z PiS-u, a powrót do „demokracji” sprzed PiS-u nie ma sensu. Jest wręcz odrażającą i odpychającą wizją.
W Polsce nie można bronić państwa prawa i demokracji i żądać ich powrotu, bo tego w Polsce jeszcze nie było. W Polsce należy walczyć o wprowadzenie normalnej demokracji i zbudowanie państwa prawa na demokratycznych podstawach. I do tego nie trzeba zmieniać nawet konstytucji. Wystarczyłoby zbudować państwo, w którym konstytucja cokolwiek znaczy i jest przestrzegane to co jest w niej napisane (jak np. punkt o powszechnych, równych i proporcjonalnych wyborach do Sejmu)
PiS Zamach na Polskę się powiódł, bo system jest nadmiernie scentralizowany. Okazało się, że Prezydent i Sejmowa Większość (PiSW) działając ręka w rękę mogą gwizdać na Konstytucję. Że województwa, powiaty i gminy mają tylko tyle władzy ile PiSW w swojej łaskawości zechce im dać, że niezawisłość sądów tylko dzięki łasce PiSW jest możliwa, że wolne wybory są uzależnione od PiSW. To gminy powinny kontrolować powiaty, to powiaty powinny kontrolować województwa, a wojewódzwtwa powinny kontrolować Państwo – nigdy na odwrót. Obywatele powinni wybierać wójta, radę gminy, radę powiatu, radę województwa, sejm. Rady gmin z danego powiatu powinny wybierać Starostę, rady powiatów – Wojewodę, rady województw – Prezydenta. Każdy, kto nie jest karany i wykaże się odpowiednią znajomością prawa powinien móc zostać sędzią w miarę wolnych etatów w sądach grodzkich, wójt z pośród sędziów grodzkich mianowałby sędziów powiatowych, a starosta z pośród sędziów powiatowych mianowałby sędziów wojewódzkich, wojewoda zaś sędziów SN. Oczywiście sędziowie powinni być nieusuwalni o ile nie popełnią przestępstwa – immunitet mógłby być usunięty przez sąd wyższej instancji lub przez Sejm na wniosek Wójta (gdzieś jest miejsce przestępstwa). Zlikwidować prokuraturę w dzisiejszym jej rozumieniu – prokurator powinien być adwokatem oskarżającym w imieniu Gminy itd. Totalne odwrócenie Państwa. Góra powinna jedynie koordynować władze terenowych i nadzorować wspólne przedsięwzięcia. Kluczem do trwałej demokracji jest decentralizacja, decentralizacja i jeszcze raz decentralizacja. Nawet w monarchiach absolutnych w państwach federalnych takich jak ZEA czy Malezja prawa człowieka są lepiej przestrzegane i są one stabilniejsze politycznie niż panstwa centralistyczne jak Arabia Saudyjska lub Tajlandia.
Nie mojego autorstwa słowa, ale chyba podobnie definiuję istotę demokracji. Między innymi (ale nie tylko) to jest przyczyną, że od ponad 10 lat nie uczestniczę w wyborach, referendach i innych tego typu instrumentach demokratycznego ustroju.
Autor John Maxwell Coetzee. Pisarz południowoafrykański, noblista z 2003 roku.
Swoją opinię na temat demokracji zawarł w powieści „Zapiskach ze złego roku”.
„Z gruntu błędne jest przekonanie, że skoro w ustroju demokratycznym reprezentują ludzi, to są ludźmi reprezentatywnymi. Typowy polityk żyje w hermetycznym świecie, podobnie jak kasta wojskowych, członkowie mafii albo zbójcy Kurosawy. Tak jak oni zaczynają karierę u samego dołu drabiny, biegając na posyłki i szpiegując; kiedy wykaże się lojalnością, posłuszeństwem i gotowością do znoszenia rytualnych upokorzeń zostaje naprawdę przyjęty do gangu i ma odtąd być oddany hersztowi”
Oczywiście pierwsze skojarzenie – herszt to Kaczyński, ale jak dla mnie opis mechanizmu jest raczej uniwersalny i uwzględnia również zdarzenia ostatnich prawie 30 lat w Polsce.
Doprawdy , trudno zrozumieć z jakiej choinki – z okazji świąt – urwała się Autorka . Nie pamiętam przypadku , żeby ,,Edek ” , który wparował do salonu ,wyszedł sam z siebie na skutek rozmowy , tym bardziej że czuje się swojsko w sporej liczbie . Ale za to pamiętam ze szkoły ,że Polska ćwiczyła już scenariusze samonapędzającego się chaosu , – zawsze z wiadomym skutkiem…
Ta niech Pani sy siądzie wygodni (mówię bez podtekstu politycznego czy też prawnego).
Czuję się upoważniony do komentowania , całego tekstu zdanie po zdaniu nie skomentuje z powodu braku czasu.
Wg sporej części społeczeństwa to co działo się po 1989 r no może po 1992 już było antytezą ogólnie mówiąc „Solidarności” .
Z czasem dochodziło do coraz większej polaryzacji. Nadzieje na normalność pojawiające się w 2005 roku bardzo szybko
rozwiały się. Dość szybko w mediach pojawiła się nagonka na PiS, Kaczyńskich co w przypadku Kaczyńskich było kontynuacją. Po 2007 a po 2010r. szczególnie nie ma już mowy o jakiejkolwiek polaryzacji . Mamy monolit i o Pis i kaczyńskich można mówić tylko źle, a niepokorni dziennikarze są zwalniani albo aresztowani. Do głosu mogą dojść niemalże w niszowych nowopowstających tytułach.
Oczywiście źle się dzieje, że robią to samo co tak krytykowali, ale dziwić się temu nie można.
Przy braku prawdziwej debaty czy też braku dialogu trudno dojść kto kłamie. Pozostaje tylko manipulacja . Jedni mówią o łamaniu konstytucji, inni twierdzą, ze to nieprawda i tylko powiększają demokrację. Sam ostatnio wielokrotnie widziałem i słyszałem choćby w TvN oczywistą manipulację faktami. Nawet autorytety i to te z przed 2015r w sprawach oczywistych po prostu potrafiły kłamać, ale to tak żeby dotknąć naprawdę większość społeczeństwa.
Fakt brakuje obiektywnego głosu albo nie może on zaistnieć w przestrzeni publicznej, ale to jeszcze nie powód aby stać i podpierać ścianę.
Unia Polsko-Bialoruska… a moze Unia Polsko-Moldawska?
A ja uważam, że trzeba poczekać, aż z przyczyn naturalnych umrze kaczyński poseł. Ja mu życzę, żeby żył wiecznie albo jeszcze dłużej. Ale przecież kiedyś w końcu ze starości umrze i wtedy polityka w Polsce nie będzie taka zwariowana i kretyńska jak teraz.
Pani Agato, świetny wpis. W 100% oddaje moje spojrzenie na dzisiejszą Polskę.
Od razu podrzucę dwa szalone pomysły – zapraszam do komentowania:
1 Co zrobić ze ś.p. debatą publiczną?
Zamiast głosowania na nazwiska, wprowadzić co czteroletnie referendum, gdzie obywatele wyznaczali by ogólne kierunki, w których ma zmierzać państwo, w kilku-klikunastu obszarach. Algorytm przypisałby później mandaty partiom po kluczu zgodności. Z list partyjnych do Parlamentu weszliby najbardziej kompetentni (każdy kandydat zdawałby test kompetencyjny z ekonomii, prawa, wiedzy o współczesnych stosunkach międzynarodowych itp.). Koniec z dyskusjami typu: „A pan to kradł, a pani się uwłaszczyła.”. Politycy zmuszeni by byli dyskutować na argumenty merytoryczne, głosujący mieli by wreszcie poczucie sprawczości podczas aktu wyborczego.
2. Jak posklejać rozbite społeczeństwo?
Pogodzić się, że w kwestiach światopoglądowych ogólnokrajowy konsensus jest niemożliwy i przenieść decyzję na poziom samorządu. Np. każda gmina, raz na 4 lata na drodze referendum (organizowanego przy okazji wyborów samorządowych) wybierała by jeden z czterech dostępnych wariantów ustawy aborcyjnej, o związkach partnerskich, religii w szkołach itp. Cuius regio eius religio. Warszawa mogłaby np. dopuszczać aborcję na życzenie dla swoich zameldowanych obywateli a Otwock całkowicie jej zakazać.
„prezydent Andrzej Duda podpisze kolejne ustawy demontujące instytucjonalny porządek zbudowany na Konstytucji RP 2 kwietnia 1997 roku”.
Ten porządek powstał już w 1990 roku, kiedy zadecydowano, że sędziowie nie będą weryfikowani tylko „sami się oczyszczą”. Później nawet Strzembosz przyznawał, że się nie oczyścili. Po zjednoczeniu Niemiec na wschodzie (NRD) pozostawiono 35 proc. sędziów, resztę usunięto z zawodu. Najwyraźniej niektórzy przewidywali dla Polski status zacofanej kolonii.
Nie pomoże engelsowska dialektyka materializmu, która ujmuje rzeczywistość jako proces rozwijający się na zasadzie wyłaniania się i przezwyciężania przeciwieństw.
Trafnie to ujął Józef Maria Bocheński:
Gdy mówisz: to jest stara, źle pomalowana ściana, osądzasz ją metafizycznie, wyodrębniasz chwilę obecną. Gdy natomiast mówisz: to błyszcząca, ładna, nowa ściana, to mylisz się z punktu widzenia chwili obecnej bo ściana jeszcze taka nie jest; ale z dialektycznego punktu widzenia masz rację, ponieważ będzie taka jutro. Gdybyś powiedział, że ludzie sowieccy mieszkają w starych chałupach, pełnych robactwa, skłamałbyś, mimo że przeważnie tak jest. Jeśli natomiast mówisz, że ludzie sowieccy mieszkają w nowych, pięknych domach, mówisz prawdę, pomimo że w rzeczywistości niewielu mieszka tak dzisiaj. Widzieć w dniu dzisiejszym to, co będzie jutro — to widzieć dialektycznie. (…) Komuniści – po pierwsze – sami przyznają, że wszelkiego rodzaju kłamstwo jest dla nich moralne, gdy służy potrzebom partii; po drugie – mają w zwyczaju widzieć rzeczy „dialektycznie”, czyli twierdzić, że już obecnie są tym, czym w myśl swej doktryny mają być w przyszłości”.
Pisdziectwo to kolejna złośliwa mutacja partiokracji – dzisiaj wszędzie w kryzysie – i ma zadatki na dłuższe trwanie, chyba że znowu ceny cukru nagle nieprzytomnie wzrosną i inni bajarze przechwycą władzę robiąc to samo co poprzednicy, tylko inaczej nieco nazywajac rzeczy, stany rzeczy i procesy.
Nie widać „ratunku” w dającej się przewidywać perspektywie (2-3) lat.
Reszta jest jałowym marzycielstwem i samooszukiwaniem.
Aneks:
Casus Putin (170 cm wzrostu) : funkcjonariusz KGB (1975–1990), pracownik administracji Petersburga (1990–1996), urzędnik administracji prezydenta Rosji Borysa Jelcyna (1996–1998), szef FSB (1998–1999), premier Rosji od 8 sierpnia 1999 do 7 maja 2000, pełniący obowiązki prezydenta Rosji po rezygnacji Jelcyna 31 grudnia 1999; 26 marca 2000 wybrany na prezydenta Rosji, 14 marca 2004 ponownie wybrany na to stanowisko. Urząd prezydenta pełnił do 7 maja 2008, bowiem 8 maja 2008 roku objął urząd premiera. 4 marca 2012 roku został ponownie wybrany na prezydenta Federacji Rosyjskiej. 7 maja 2012 został zaprzysiężony i tym samym objął urząd prezydenta. On December 6, 2017, he announced his intention to run for a fourth term. The election will be held in March 2018, with a term until 2024… i nie zamierza pasować …
pani Agato Czarnecka,
a skąd pomysł , że bedzie jakieś ” po pisie ” ? Wolne wybory to juz historia. Sami ,dobrowolnie nie odejda. Za bardzo poprobowali konfitur to raz , a dwa wiedzą , ze czeka ich trybunal stanu i/lub sąd.
Pani Redaktor naiwnie uwaza , ze będzie jakieś ”popisie”. Niepredko . A tzw ”sekta smolenska” to zwyczajnie kpina z rozumu, wiec zrozumiale , ze w ludziach jako-tako myslących logicznie budzi irytację i politowanie. Co Pani redaktor chce ”rozumie ć ” ? sekta smolenska to taki sam rodzaj umysłowości jak ta która 100 lat temu organizowała zniszczenie maszyny parowej do młocenia uzywanej zamiast cepa. co opowiadał mi mój dziadek – widział na własne oczy.
Symetrysci i syntetysci naiwnie licza na jakies ” po pisie” . Niepredko i nie bezkrwawo.
Z takim komentarzem ma Pani jak w banku zapisanie przez red. Szostkiewicza do ,,bolszewików” podobnych do PiS.
Dziekuję za ten wpis – dużej mierze pokrywa się on z tym co ja od dawna twierdzę.
Gdzieś tam przebijają się te głosy rozsądku ale tzw. mainstream nie dopuszcza ich do siebie. Myślą, że od tłuczenia ,,PiS jest zły” nagle odwróci się wektor poparcia dla PiSu. Przypominam, że tak długo jak PiS jako program miał ,,zdrajców”, ,,złodziei” ,,PO bee” tak długo przegrywał. Dopiero koincydencja – nażarcia PO i zaproponowania czegoś realnego przez PiS dała im zwycięstwo. A co było tym realnym? 500+, podniesienie płacy minimalnej i obniżenie wieku emerytalnego. I jaka jest reakcja PO? Przed 2015r ,,500+” nie stać nas było a dziś ,,dlaczego tylko na drugie dziecko”?
Powtarzanie przez liberałów, że wysokie poparcie dla PiS to wynik wpływu propagandy na wygłupionych i przekupionych ludzi to wyjątkowa brednia: żadna propaganda nie będzie skuteczna o ile nie bedzie miała umocowania w rzeczywistości. Przekonali się o tym tzw. komuniści gdy mówili ludziom, że żyją w najlepszym możliwym ustroju a ci ludzie słuchali tego stojąc w kolejce po mięso.
Niestety taki T. Lis nigdy tego nie pojmie bo dla niego osobiście III RP była nieustającym pasmem sukcesów – dała mu wszystko: karierę, pozycję, pieniądze. A ci których ona wysłała na margines to lenie, nieudaczniki no i ,,konieczne koszty sukcesu”.
Trybunał Konstytucyjny w obronie, którego toczono takie boje: swoim orzecznictwem legalizował łamanie zapisanej w Konstytucji neutralności światopoglądowej państwa.
Ja nie chcę powrotu III RP. Ja czekam na ofertę: budowy ŚWIECKIEGO, pluralistycznego państwa, państwa bardziej ,,wyluzowanego”, państwa gdzie policjanci torturujący ludzi po komendach mogą być pewni, że ich przełożeni nie będą ich kryli, gdzie zlikwiduje się przywileje różnych grup zawodowych (kwestia KRUS)
@Slawczan et al.
Obawiam się, że się nigdy nie doczekamy na świeckie pluralistyczne etc.
Ludzie są nie tyle ogłupieni propagandą, co autentycznie tęsknią (ci, co jeszcze pamiętają; z kolei ci, co nie pamiętają, uważają że PRL lat 70. to był fajny park rozrywki ze śmiesznymi meblościankami, nyskami, którymi można się przejechać po Starej Pradze i walnąć lornetę, no i przede wszystkim kultowe winyle Polish Jazz) za tym wyimaginowanym PRLem. Neo-gierkowskie wizje premiera doskonale się w te sentymenty wpisują i dopóki nie odetną (albo przynajmniej nie obetną) internetu, fajnie będzie.
W czasach, w których nieznajomość podstawowej arytmetyki jest powodem do dumy nie można, nomen omen, liczyć na to, że ludzie przejrzą na oczy, kiedy się zorientują ile to wszystko kosztuje i jakie będą tej rozdawniczej gigantomanii konsekwencje.
Krytyka podwójnej zaściankowości i alternatywa dialektyczna
Artykuł pani Czarnackiej uświadomił mi podwójną zaściankowość dyskusji politycznych w Polsce. Za skłonienie mnie do tej refleksji dziękuję autorce.
Pod pojęciem zaściankowości rozumiem tu odizolowanie od geopolitycznych tendencji ogólnoświatowych. Zaściankowość PiS jest oczywista i wręcz przysłowiowa. Trafnie oddaje ją „globus Polski” w satyrycznym serialu „Ucho Prezesa”. Mówiąc bardziej konkretnie przejawia się ona w prowadzeniu polityki, która izoluje Polskę w stosunku do UE, a tym samym wspomaga (przynajmniej nieświadomie) dryf Polski w tę strefę przestrzeni geopolitycznej, która w niedalekiej przyszłości będzie kontrolowana przez rosnącą w siłę Rosję. (Spekulacje na temat „agenturalnej działalności” p. Macierewicza lub jego otoczenia obchodzę świadomie, gdyż jak na razie to tylko teorie spiskowe.)
To, o czym pisze pani Czaniawska jest jednak przejawem nowej zaściankowości, nie tylko polskiej, ale i zachodniej (szczególnie europejskiej). Przedstawiciele tego nurtu w refleksji politycznej nie dostrzegają mającej obecnie miejsce fundamentalnej rekonfiguracji geopolitycznej. Formacja zwana „Zachodem” traci wpływy w związku z b. szybko postępującą multipolaryzacją geopolityczną oraz gospodarczą. Najważniejszym trendem jest tu b. szybki wzrost znaczenia ekonomicznego i geopolitycznego Chińskiej Rep. Lud. Najnowszym przejawem tego wzrostu znaczenia był przewrót pałacowy w Zimbabwe (tzn. odsunięcie od władzy R. Mugabe) najwyraźniej poparty przez Chiny. ChRL przestaje być li tylko halą fabryczną zachodnich społeczeństw konsumpcyjnych, dostawcą wytworów taniej siły roboczej, a staje się nowym alternatywnym wobec Zachodu ośrodkiem orientacji geopolitycznej dla wielu krajów rozwijających się. Wraz ze wzrostem znaczenia Chin, wzrasta geopolityczne znaczenie „autorytaryzmu modernizacyjnego”, a znaczenie i siła przyciągania „demokracji” maleje. ChRL pokazuje, że można stać się mocarstwem światowym, doganiającym (a w dalszej perspektywie przeganiającym) USA nigdy nie będąc demokracją parlamentarną. Stąd też wiele autorytarnych reżimów, szczególnie w przestrzeni postradzieckiej, w Azji, a także w Afryce, coraz mniej przejmuje się krytyką płynącą pod ich adresem z zachodnich stolic. Groźba sankcjami gospodarczymi okazuje się coraz mniej skuteczna, ponieważ ChRL, która nie uzależnia współpracy ekonomicznej od prodemokratycznych deklaracji swoich partnerów gosp., jawi się jako realna alternatywa, pozwalająca tym krajom na kontynuację ich własnego rozwoju ekonomicznego, technologicznego itp. bez konieczności „płaszczenia się” przed Zachodem i zważania na przestrzeganie praw człowieka itp. Przykład Rosji jest tu bardzo pouczający. Wbrew przewidywaniom wielu zachodnich ekspertów Rosja po aneksji Krymu i wprowadzeniu zachodnich sankcji nie popadła w kompletne załamanie gospodarcze. Początkowo można było zaobserwować kryzys, ale nie doprowadził on do osłabienia reżimu Putina, nie mówiąc już o jego całkowitym upadku. Obecnie w Rosji następuje gospodarcze odbicie od dna (ceny ropy znów rosną); poszerzenie ekonomicznych kontaktów z ChRL zaczyna przynosić owoce, a długofalowo doprowadzi ono do fundamentalnej rekonfiguracji sieci powiązań gosp. i polit. na korzyść ChRL, zaś na szkodę państw UE.
W zaistniałej sytuacji mówienie o pogłębianiu demokracji w krajach zachodnich staje się w coraz większym stopniu utopijną mrzonką albo inaczej mówiąc „szczekaniem pod nie tym drzewem” (barking up the wrong tree). Kluczowe pytanie brzmi dziś: Jak można ograniczyć straty, które poniesie demokratyczna cywilizacja Zachodu w wyniku ogólnoświatowej rekonfiguracji geopolitycznej? Najistotniejsza byłaby w tym kontekście konsolidacja polityczna UE, tak aby stała się ona spójnym podmiotem geopolitycznym, zdolnym do konkurowania z mega-społeczeństwami Azji, w szczególności z ChRL. Niestety poszerzanie demokracji w Europie prowadzi obecnie do rozpasania zaściankowych ruchów nacjonalistycznych i separatystycznych, które lekkomyślnie podważają i tak już raczej słabą spójność polityczną Europy. W imię przyszłości Europy i jej podstawowych wartości należałoby ruchy te ukrócić i ograniczyć, co z pewnością nie obeszłoby się bez częściowych ograniczeń swobód demokratycznych i znacznego wzmocnienia centralistycznych (quasi-autokratycznych) struktur UE. To alternatywna wizja o charakterze dialektycznym. Aby utrzymać pewien rdzeń europejskich swobód konieczne jest ich częściowe ograniczenie niezbędne dla spójnego działania na ogólnoświatowej arenie geopolitycznej. Chodzi innymi słowy o „prodemokratyczny / prowolnościowy zamordyzm”. Niestety rozwój w tym kierunku jest bardzo mało prawdopodobny.
Dla Polski nie wróży to nic dobrego. Inicjatywy proponowane przez panią Czarnacką, jeśli w ogóle zaistnieją, spełzną na niczym. Gotowość środowisk, z którymi utożsamia się autorka, do dialogu z PiS-owskim mainstreamem potraktowane zostaną przez przedstawicieli tego ostatniego jako wyraz słabości i nijakości. PiS-owskie środowiska nie odczują potrzeby dyskusji z osobami takimi jak p. Czarnacka i będą popierać obecną politykę, która w konsekwencji oderwie Polskę od UE i spowoduje wspomniany wyżej dryf geopolityczny w stronę Rosji.
Czy tracące swe wpływy geopolityczne Stany Zjednoczone gotowe będą wesprzeć Polskę w sytuacji, gdy uzależnienie od Rosji stanie się realnym zagrożeniem, pozostaje kwestią wątpliwą. W obliczu rosnącej konkurencji z ChRL, Stany mogą nie mieć dość uwagi i dość zdolności do „projekcji mocy” (projection of power) w chwili, gdy RF „sięgnie” po Polskę lub najpierw po Kraje Nadbałtyckie. Można wyobrazić sobie następujący scenariusz: 1) ChRL dokonuje aneksji Tajwanu; 2) USA czują się zmuszone do interwencji w obronie Tajwanu i w konsekwencji dochodzi do wojny między ChRL i USA. Byłaby to oczywiście wojna na znacznie większą skalę niż konflikty zbrojne prowadzone przez USA w Iraku czy Afganistanie. Zaabsorbowałaby ona więc znacznie większe zasoby militarne USA. 3) Rosja dokonuje posunięć geopolitycznych w Europie Środk.-Wsch. (np. inwazja Krajów Nadbałtyckich) a Stany nie mają dość sił by się temu przeciwstawić. Nawet jeśli USA zdecydują się jednak na równoległą interwencję w regionie Polski, ChRL będzie wspierać Rosję na tym teatrze wojennym, by „rozciągnąć” siły zbrojne przeciwnika. Jeśli dojdzie do tego rodzaju konfrontacji i eskalacji, będzie ona miała miejsce albo w najbliższym sąsiedztwie albo nawet na samym terytorium Polski. „No to dobranoc!” — jak mawiają Niemcy („Dann gute Nacht!”). Co pomoże wtedy „gadka-szmatka” pani Czarnackiej na temat „suwerenności każdej i każdego z osobna”, albo odwoływanie się do idei „ojców demokracji” (a nawet jej „matek”, o których p. Czarnacka nawet nie wspomniała zaskakująco odbiegając od standardów jak najbardziej słusznej „poprawności politycznej”)?
Czy w tego rodzaju sytuacji UE pozbawiona de facto państwowej spójności działania, będzie zdolna obronić choćby 10% swych dotychczasowych „zdobyczy demokratycznych”? Wątpię w to i dlatego dostrzegam dialektyczną potrzebę nowego „prodemokratycznego zamordyzmu” na poziomie UE. Albo geopolityczni szaleńcy a la PiS zostaną obezwładnieni, co nastąpić może tylko z pomocą „autorytarnie” działającej Brukseli, albo doprowadzą oni do kompletnego upadku demokracji i wolności w RP. Ten upadek nastąpi jednak nie tyle w skutek ustanowienia przez PiS swojskiej suwerennej „aksamitnej dyktatury” jednopartyjnej albo katolickiej teokracji, lecz poprzez wydanie kraju na pastwę sił geopolitycznych, których działanie wychodzi poza wąski krąg nie tylko ich zaściankowego myślenia, ale także poza krąg refleksji postępowego zaścianka zachodniej myśli politycznej, reprezentowanej przez p. Czarnacką.
@Gostek Przelotem
22 grudnia o godz. 10:43
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Jeżeli tak jest jak Ty piszesz to trzeba emigrować
Pani Prezes SN wydała piękne oświadczenie wspominając między innymi okupacyjny charakter polskiej władzy. Opatrzyłem to jednak nieco autobiograficznym krytycznym komentarzem. Ponieważ to również do tego wątku pasuje, to pozwolę sobie w drodze wyjątku tutaj wkleić w całości z uwagę, że to wpis wyprodukowany w nieco innym kontekście. Niżej kopia (kilka poprawek redakcyjnych zostało zrobionych).
**********************************************
Bardzo ładny list. Też uważam partyjnie nierządy za rządy w istocie okupacyjne.
W 2011 roku napisałem do Sądu Najwyższego protest wyborczy z prośbą o unieważnienie wyborów z powodu rażącego naruszania przez ordynację wyborczą do Sejmu zarówno artykułu 25 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (bierne i czynne prawo wyborcze jako podstawowe prawo człowieka) jak i artykułów 4, 32.2, 96.2 i 99.1 Konstytucji RP (zasady suwerenności narodu, zakaz dyskryminacji, powszechne i równe wybory do Sejmu, prawo każdego do wybieralności w wyborach do Sejmu).
Argumentowałem, że systemowe wykluczenie obywateli bezpartyjnych i zrzeszonych lokalnie z wyborów do Sejmu jest ewidentnym pogwałceniem wyżej wymienionych praw, a władze wyłonione z takim pogwałceniem prawa pozbawione są wszelkiej reprezentatywności i legitymizacji. O okupacji w proteście nie pisałem, ale o to w sumie chodziło. Zwracałem też uwagę na degenerację szacunku do demokracji państwa i utratę związków między narodem a państwem. W sumie ostrzegałem już w 2011 roku przez dzisiejszą katastrofą.
Sąd Najwyższy odpisał, że odrzuca protest, a tłumacząc to na nasze napisał, że ma Konstytucję i zasady demokracji w dupie a protesty rozpatruje wyłącznie na zgodność z ustawą nie zważając co tam pisze i na zgodność ustawy z konstytucją. Z sugerowanego przeze mnie skierowania skargi do TK też nie skorzystał.
Więc Pani Gersdorf pisze prawdę, ale równocześnie kłamie. Całościowe spojrzenie na Konstytucję, prawa człowieka i państwo prawa SN deptał tak samo jak robią to partie polityczne. I przez to pani Prezes mówi dzisiaj do ściany, bo nie ma obywateli w Polsce, którzy mogą w sposób wolny wyrażać swą wolę i ją wdrażać w demokratycznej procedurze. Ludzi zostali obrabowani ze swej podmiotowości i praw politycznych, swoich biernych i czynnych praw wyborczych.
W obronie demokracji należało myśleć i działać już 10 lat temu atakując i likwidując nielegalny dyktat nomenklatur partyjnych, które postawiły się ponad prawem, narodem, konstytucją i demokracją. Lecz sądy wolały tego bezprawia bronić i się w tej dyktaturze nomenklaturowej dobrze urządzić. Więc na obywateli nie macie co liczyć. To są wasze wewnętrzne rozróby na górze na które obywatele i tak nie mają wpływu.
III RP zgniła i się rozpadnie z bardzo podobnego powodu z jakiego zgniła i rozpadła się I RP.
I RP była oparta na niewolnictwie i skrajnym upodleniu większości ówczesnego społeczeństwa w postaci chłopstwa. Jakiś czas na tym borze jechała będąc wręcz regionalnym mocarstwem „światowym”. Ale kiedy cały świat powoli i jak po grudzie ale jednak swoje mieszczaństwo i chłopstwo upodmiatawiał włączając ich w grono obywateli ze swoimi prawami i obowiązkami (jak służba w armii) to polska bezrozumna szlachta utrwalała się w swoim archaizmie upodlania i zniewalania obywateli zwierzęcego sortu. Przebudzenie przyszło o 100 lat za późno. Konstytucja 2 Maja nie dość, że spóźniona to jeszcze problemu nie rozwiązywała, lecz mętnie rozwiązanie problemu obiecywała za kilka przyszłych pokoleń.
Skutek był taki, że I RP nie chciał i nie miał kto bronić. I RP nie miała treści i substancji. Symptomatyczne, że elitarne i niezwyciężona na ówczesnych polach bitewnych husaria pierwsze swoje porażki odnosiła na polu brutalnego tłumienia powstań chłopskich.
Los, gnicie i upadek III RP przy wszystkich różnicach przebiega bardzo podobnie. III RP się oparła na wykluczeniu i upodleniu polskich obywateli. Sitwy partyjno-nomenklaturowe (do których należą też sitwy medialne) bezprawnie zawłaszczyły sobie państwo oraz postawiły się ponad narodem, demokracją i prawem. I dzień w dzień demonstrują z ostentacją pogardę i podłość wobec polskich obywateli, podludzi, ludzi V sortu pozbawionych systemowo wolności wyboru.
W efekcie końcowym tego prywatnego chlewu nomenklaturowych świń, jakim okazała się III RP, żaden obywatel nie będzie bronił. To nie ich chlew i nie ich państwo i ojczyzna. Im szybciej się ten chlew zawali, tym dla Polaków lepiej. III RP nie ma treści i substancji.
Dla mnie, jako fizyka nie liczy sie czy jakas idea (np. demokracja) jest piekna czy pozadana, tylko czy jest skuteczna. Skuteczna w sensie jak dlugo sie utrzymuje (lata, generacje, tysiaclecia). A najbardziej interesuje mnie, dlaczego jakas idea/system ktore byly dlugo skuteczne, przestaja byc skuteczne.
Konkretnie wydaje mi sie, ze jezeli jakas idea czy ktos potrafi zaspokoic jaknajwiecej potrzeb i marzen jak najwiekszej ilosci czlonkow wspolnoty, ten bedzie dlugo skuteczny. Tu krotka dygresja. Stosujac kryterium „utrzymania sie”, najbardziej skuteczne w dziejach ludzkosci byly religie i cywilizacje na nich bazujace. I to niezaleznie od tego, jaka to byla religia. Ale wydaje mi sie, ze religie przestaja byt tak skuteczne.
Ale wracajac do problemu III RP (czasowo nawet nie pelnej generacji), to w zasadzie trodno powiedziec, czy demokracja (liberalna) albo kapitalizm byly/beda skuteczne w Polsce. Wydaje mi sie, ze Kaczynski/PIS sami nie wierza w swoja (dlugotrwala) skutecznosc. Dlatego chca ja sobie zagwarantowac przejmujac wladze nad wszystkimi intytucjami panstwa jak służby, wymiar sprawiedliwosci, policja, wojsko. I to do ostatniego urzednika. Jak dlugo np. komuna na tym „pojechala” wiemy z autopsji (a mlodsi z historii).
Dlatego uwarzam, ze jak dlugo demokracja (liberalna) i kapitalizm beda nadal skuteczne na Zachodzie, tak dlugo beda pociagaly (wiekszosc) Polakow. A PIS raczej predzej niz pozniej padnie. Wost case potrwa to jedna generacje. A pozniej znowu trzeba bedzie Zachod doganiac 🙁
Idea kamienia łupanego/gładzonego była najskuteczniejsza. Dominowała ok. 2,5 miliona lat.
‚Moja odmowa gry w tę grę ma swoich poprzedników – słynną Sarnę z Krzesłem na Głowie, na którą oddano sporo głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich.’
Można wiedzieć, jaki jest interes w głosowaniu na ‚sarnę z krzesłem na głowie’? Czy to nie jest ucieczka od rzeczywistości i własnego interesu? Może pani Czarnacka powinna założyć Partię Sarny Z Krzesłem Na Głowie? Szansa na wejście do sejmu byłaby większa niż w przypadku Partii Razem, skoro najważniejszy jest w tym elektoracie protest natury estetycznej. Skoro takie są emocje po tej stronie, to proszę je zrealizować i pokazać. Zamiast bez sensu narzekać na onych, złych liberałów i kogoś tam. Bądźcie wreszcie sobą. Jak wejdziecie do sejmu z tą sarną, to będzie coś, jakieś realne działanie.
@KrzysztofMazur
W ostatnich „wyborach” wywalono na śmieci 2,5 miliona głosów „wyborców”. To znaczy ponad 16% wszystkich ważnie oddanych głosów. A nawet nie tyle wywalono na śmieci, co głosy lewicy przypisano w większości PiS-owi. W ten sposób zdecydowana mniejszość zdobyła w Sejmie absolutną większość. W systemie podobno proporcjonalnym. Co za farsa. Co za przekręt wyborczy.
Tylko chory może chodzić na takie „wybory”. Gra w rosyjską ruletkę lub w totka ma więcej przewidywalności i sensu.
Oj naiwna, naiwna,
Jak dziecko we mgle,
Jak goliat na pchle,
Mól w otchłani wód,
Który liczy wciąż na cud.
Oj, naiwna, naiwna, naiwna,
Dziecko w kwiecie sił.
Choć w intencjach
To w zasadzie pozytywna.
Wesołych Świąt!
Życzę powodzenia w budowaniu nowej lepszej demokracji. Po drodze będzie Pani musiała pokonać dyktaturę PIS, ale cóż to za problem?
@snakeinweb
22 grudnia o godz. 21:50
„Idea kamienia łupanego/gładzonego…
To nie byla idea/system tylko pojedyncza technologia. O ich religii i systemie politycznym/socjalnym niestety niewiele wiemy. Wiec trodno powiedziec ile tych systemow (a moze nawet religii) w tym czasie bylo.
@snakeinweb
22 grudnia o godz. 22:44
„Tylko chory może chodzić na takie „wybory”. Gra w rosyjską ruletkę lub w totka ma więcej przewidywalności i sensu.”
Nie. Przeliczanie glosow w tym systemie wyborczym jest tak proste, ze mozna sobie robic samemu symulacje przy pomocy Excela. Zaraz po wyborach w 2015 troche sie tym bawilem. I wychodzilo jednoznacznie, ze tylko PO albo PIS mogly stworzyc rzad. Albo samemu albo w koalicji. Glosowanie w tym systemie wyborczym na partie, ktore nie mialy/maja szans na ponad 20% bylo i jest marnowaniem glosu. Kto nie chcial PO musial dostac PIS 🙁
Kto nie wierzy moze sam sie pobawic: http://fklar.pl/przeliczanie-poparcia-na-mandaty-metoda-dhondta/
@mały fizyk
Co do idei kamienia łupanego, to masz rację, że była to bardziej technologia niż ideologia, ale to był również żart. Ale idea społeczna to też technologia. Tyle że trudno je oceniać w sensie skuteczności. Chyba, że w skuteczności mordowania ludzi. W tym sensie hitleryzm i stalinizm to były najskuteczniejsze ideologie. Co do czasu trwania to komunizm był od nazizmu dużo skuteczniejszą ideologią.
Co do systemów wyborczych, to faktycznie, każdy kto nie chce popisu to nie powinien chodzić na wybory i powinien pozostać w domu. W końcu jak nie ma sensu wybierać swoich przedstawicieli, tylko przedstawicieli jakiś hipotetycznych nieswoich 20%, to nie ma też sensu chodzić na wybory. Niech się te procenty z Excela same wybierają. Są przecież samowystarczalne. Niech sobie rządzą przedstawiciele Excela. My obywatele i naród nie nie jesteśmy w wyborach potrzebni. W Sejmie i tak nie ma miejsca na naszych przedstawicieli.
@snakeinweb
23 grudnia o godz. 1:29
„W Sejmie i tak nie ma miejsca na naszych przedstawicieli.”
Bo w pojedynke nigdy nie beda skuteczni. I to juz jest niezalezne od systemu wyborczego.
..Bog powiedzial ,,kochaj blizniego swego jak siebie samego …i ON kocha i nie jest wazno kim jestes i w co wierzysz jestes czlowiekim ktorego JA stworzylem .
a o czym zapomnielo katolicy kosciola w Polsce !!!
@mały fizyk
W demokracji to wyborcy decydują, czy indywidualni kandydacie są skuteczni i sprawdza się to w praktyce.
W twojej „demokracji partyjnej” z dzieł Lenina rodem obywatele indywidualni nie mają możliwości kandydowania. Więc gadanie o ich nieskuteczności jest pitoleniem alogicznych bredni. A te twoje partyjki z telewizji jak PiS i PO mają pełne gacie ze strachu przed sprawdzeniem się w wyborach z „pojedynczymi obywatelami”. I mają rację. Same nie wierzą w te brednie o „nieskuteczności pojedynczych”, bo wolni obywatele w wolnych wyborach to byłby ich koniec. Rydzyk razem z Moniką Olejnik by tego badziewia nie zdołali przed śmiercią wybronić.
@snakeinweb
23 grudnia o godz. 11:50
Z okazji swiat, zycze ci zeby sie wszystkie twoje marzenia spelnily.
O Boże!
To w Polsce są jeszcze trzeźwo myślący ludzie!
Sprawiła mi Pani najlepszy z prezentów światecznych.
Dziękuję!
Życzę wesołych Świąt i mnóstwo szczęścia w Nowym Roku.
mały fizyk
23 grudnia o godz. 1:04
W Polsce większość nie zna przeliczania poparcia na mandaty metodą dhondta. PO wkurzyło wielu wyborców swa pewnością, że nie maja z kim przegrać. Na dokładkę czas spowodował, że przestano się bać, że PiS jest w stanie przejąc pełnię władzy by zmieniać konstytucję (prawie nikt się nie spodziewał, że nie będą kompletnie liczyć się z konstytucja i prawem i będą bezczelnie wykorzystywać możliwość przegłosowania każdej uchwały w sejmie i że PiS będzie miał wsparcie swej marionetki jako prezydenta.)
Większość zaczęła głosować inaczej niż zwykle – przeciw. Zaczęto wybierać sobie najbardziej pasujące partie , a niektórzy wręcz na złość zarozumialcom z PO zagłosowało na PiS. (liczyli że PiS po dojściu do władzy kompletnie się skompromituje). (przestrzegałem przed takimi pomysłami – na próżno)
Przypadek spowodował, że wyleciało z sejmu zjednoczenie lewicy (jedna konferencja tuz przed wyborami i zachwyt naszych niedouczonych dziennikarzy wystarczył) i J.Kaczyński dostał samodzielna władzę (a miał już swojego Prezydenta, bo naiwni dali się nabrać na tytuł dr z prawa, a nie zauważyli że to gość wielbiący Jarka)
Dopiero jak JK zaczął swe rządy, wyborcy nie lubiący PiS zobaczyli jak wybory schrzanili.
Jarek znów poszedł na całość czyli użył metody wszystko dozwolone (bo zwycięzców nikt nie rozlicza) i kupił +500 , i wcześniejszymi emeryturami mocne poparcie które pozwoliło mu bezkarnie łamać konstytucję (wspólnie z dudą) i zawłaszczać państwo. (w 2005 roku też szedł na całość liczył na kwity z MSWIA co nie wypaliło, i mimo przegranych wyborów PO ich sądownie nie rozliczyło z łamania prawa)
Ogłupiali wyborcy w znacznej swej części nie widzą że Jarek dąży i dążył do mono władzy i jak użyteczni idioci mu pomagają to osiągnąć. Przeciwnicy PiS maja teraz ból głowy bo nie wiedzą jak działać by Jarka od władzy usunąć. (pewnie plują sobie w brody za swe pomysł na głosowanie)