Brexit szansą dla Europy socjalnej?

Z wielu zalet europejskiego modelu Polakom po prostu nie pozwala się korzystać. Tak też jest w Wielkiej Brytanii.

A mama zawsze mówiła, żeby referenda urządzać tylko wtedy, kiedy można być pewnym wyniku… Sam fakt obiecania i dotrzymania obietnicy referendum źle świadczy o Cameronie. Jednak nie należy zapominać, że był posłuszny logice swojej formacji, torysów.

Każda z politycznych rodzin dlatego funkcjonuje osobno, że kieruje się własną logiką. Logika konserwatystów, zapatrzona w chwałę przeszłości i oparta bardziej na hierarchii niż kalkulacji, właśnie pokazała swoje ograniczenia.

Unia Europejska to struktura być może biurokratyczna, ale jednak otwierająca drogę nieoczywistych awansów. Ta struktura już jest tak gęsta, że prawie nieruchoma, ale jednocześnie wciąż płynna, bo w bezustannych negocjacjach. I ciągle szuka swojej tożsamości. Brytyjscy torysi, spadkobiercy arystokracji i kolonialnych raubritterów, po prostu nie wytrzymali nerwowo.

Trudno powiedzieć, czyimi spadkobiercami są polscy konserwatyści, ale z pewnością tak jak torysi źle znoszą podważanie społecznych hierarchii. Sami o sobie też mówią, że nie radzą sobie merytorycznie i intelektualnie z polityką unijną. Pamiętamy „Niceę albo śmierć”, nadal widzimy bezwzględny egoizm w fundamentalnych sprawach Wspólnoty.

To dlatego Michel Rocard, jeden z ojców Zjednoczonej Europy, francuski socjalista i mistrz negocjacji, skomentował decyzję Brytyjczyków tak: wreszcie będziemy mogli skręcić w stronę Europy socjalnej.

Kłody rzucane pod nogi społecznej zaczęły się od tzw. protokołu brytyjskiego. Wielka Brytania i Polska, rządzona wówczas przez PiS, jako jedyne kraje UE nie ratyfikowały pełnego tekstu Karty Praw Podstawowych UE. Opuszczono rozdział IV o solidarności społecznej (prawa gwarantowane przez UE w tym obszarze nie mogą być przez Polaków i Brytyjczyków dochodzone sądownie), ani Polska, ani Wielka Brytania nie życzyły sobie też, by europejskie instytucje kontrolne badały zgodność ich ustaw ze standardami Karty w tym zakresie.

Nikt nie zapytał o zdanie polskich czy brytyjskich pracowników, osób dotkniętych dyskryminacją, rodziców, pacjentów czy Puszczy Białowieskiej (solidarność to też ochrona środowiska) – aż do teraz.

Analizując wyniki referendum, trzeba więc pamiętać, że Unia Europejska, którą właśnie opuścili Brytyjczycy, to zupełnie inna Unia niż ta, którą budują Francuzi, Włosi, Niemcy, Szwedzi i inne kraje kontynentu.

Patrząc na nastroje antyunijne w Polsce, trzeba pamiętać, że z wielu zalet europejskiego modelu Polakom po prostu nie pozwala się korzystać. Tak jak w Wielkiej Brytanii, polscy konserwatyści i nie potrafili w 2007 roku, i nie umieją dzisiaj zgodzić się na solidarność czy wbudować w prawodawstwo krajowe realnej równości i suwerenności każdej obywatelki i obywatela, a w perspektywie: każdej osoby przebywającej na terytorium kraju.

To istota „europejskiego marzenia”. Dla brytyjskich i polskich konserwatystów (a wyniki wyborów mówią same za siebie: oba społeczeństwa są przesiąknięte konserwatyzmem) marzenie o równości to koszmar, bo uderza w hierarchicznie budowaną tożsamość i gloryfikację niedemokratycznej przeszłości.

Może Europa socjalna stanie się rzeczywistością teraz, kiedy konserwatywna Wielka Brytania już nie stoi jej na przeszkodzie. Gdyby ledwie-ledwie przeważyły głosy za pozostaniem w Unii, Cameron, który na to właśnie liczył, wymuszałby kolejne koncesje na europejskiej solidarności.

Jeszcze tylko Polska nie może stanąć na przeszkodzie.