Czarny Protest, Pan Mąż i wstążeczka

Taki to psi los organizatorki protestów społecznych w XXI wieku, że dzień i noc musi spędzać wklejona w media społecznościowe. A to oznacza między innymi skanowanie tysięcy komentarzy, już choćby w poszukiwaniu tych, na które nie wolno nie odpowiedzieć („WNOSZENIE MATERIAŁÓW PIROTECHNICZNYCH NA DEMONSTRACJE JEST ZAKAZANE!”, „PROSZĘ NIE NAWOŁYWAĆ DO PRZEMOCY WOBEC NASZYCH OPONENTÓW, TO MOŻE GODZIĆ W WIZERUNEK NASZEGO RUCHU, A TEGO PRZECIEŻ NIE CHCEMY…” itp. itd.).

Ponieważ Strajk Kobiet, już całkiem serio określany jako #czarnyponiedziałek, stał się czymś w rodzaju ruchu masowego, dyskusje wśród organizatorek i sympatyczek Strajku ukazują najrozmaitsze strony życia polskich kobiet. Niektóre, muszę przyznać, całkiem dla mnie nowe.

Aborcja nie tylko „na receptę”

​Nie wiedziałam na przykład, że ludzie uważają, iż​ ​aborcja jest zabieg​iem ​dopuszczalny​m​ w ramach polskiego prawa,​ ponieważ… kobieta przerywająca ciążę jest niekarana​ (ścigani są tylko lekarze, a i to rzadko. Niemniej aborcja jest przestępstwem popełnianym także przez kobietę)​. Tymczasem ​„Aborcja musi pozostać legalna (wystarczy nie zaostrzać obecnie obowiązującej ustawy)” – czytam któryś z kolei raz, nie wierząc własnym oczom.

Może to dlatego Polki od tak dawna nie protestowały? Może dlatego nie chcą liberalizacji, że „dopuszczalność” biorą za to samo co „refundowalność”, a za „puszczanie się” trzeba jakoś zapłacić?

​Obecna ustawa pozwala tylko w trzech przypadkach przerwać ciążę, i to prawda – bezpłatnie. ​​Zapłata za przerwanie ciąży nie sprawi jednak, że zabieg stanie się legalny! Wytwarza natomiast pewną zmowę milczenia, miękką „mafijność” pod skórą polskiego społeczeństwa. Weszłaś w to? Sama chciałaś! Teraz będziesz grać na naszych warunkach…

To by wiele tłumaczyło. Zakaz aborcji z 1993 roku wcale nie zwiększył liczby urodzeń, co gorsza, a w tej chwili poziom dzietności w Polsce jest przerażająco niski. Jednocześnie antykoncepcja wcale nie jest tak łatwo dostępna, a ankietowane przy okazji różnych badań pary wskazują, że wcale nie zawsze zabezpieczają się w sposób niezawodny. Oczywiście możemy założyć, że Polki i Polacy po prostu nie uprawiają seksu, ale będzie to chyba trudno udowodnić. Chyba jednak rozsądniej przyznać, że w Polsce ciąże są przerywane, i to wcale nie tak rzadko.

Statystyki

Wskaźniki „wpadek” na 1000 kobiet w wieku rozrodczym w krajach, gdzie aborcja jest legalna, więc policzalna, są takie, że w przeliczeniu na liczbę takich kobiet w Polsce dają około 80-100 tysięcy zabiegów rocznie. Niech będzie, że Polki są od Francuzek generalnie cnotliwsze, ale też dostępność do innych środków kontrolowania płodności jest znacznie większa we Francji niż w Polsce. Zostańmy więc przy tych szacunkach.

Że z planowaniem rodziny w Polsce jest problem, widać gołym okiem. Pytanie, czy pogłębianie dzisiejszej fikcji prawnej nie jest odbieraniem sobie resztek możliwości kreowania jakichkolwiek narzędzi zaradczych. ​F​ikcyjny zakaz prowadzi do fikcyjnych statystyk​. A jednak uważa się je za oficjalne i na ich podstawie planuje, co z zapaścią demograficzną. ​Czy to ma sens?

„Nie zrobię aborcji, bo nie chcę mieć dzieci”

Ale to nie wszystko. Młode uczestniczki Strajku, zarzekając się, że są przeciwko i zaostrzaniu, i liberalizacji dostępu do aborcji, zarazem zapewniają, że „jeśli prawo będzie po stronie zarodka”, to „zrezygnują z macierzyństwa” (ciekawi mnie, co zrobią, jeśli będzie wpadka?).

Z jednej strony to, że strajkującym przypisuje się dążenie do zalegalizowania „aborcji na podstawie widzimisię”, jest dla nich bolesne. Z drugiej – w negocjowaniu własnego widzimisię wydają się dziś całkiem niezłe (patrz pod: katastrofalnie niska dzietność).

Co z tą wstążką?

Te Strajkujące, którym życiowa sytuacja nie pozwala na wyrwanie się na #czarną kawę i demonstrację, również starają się wymyślić, co mogą zrobić. Padł pomysł ubrania się na czarno, ale także – wiązania czarnych wstążeczek na antenach samochodów.

Jedna z internautek pochwaliła się, że udało jej się przekonać męża, żeby pozwolił jej taką wstążeczkę zawiązać na wspólnym samochodzie. Z początku szło opornie, bo mąż (konsekwentnie pisany wielką literą) „nie chce mieszać się w politykę”. Ale nasza Strajkująca przekonała go rozsądną argumentacją. „A co by było, gdybyś miał córkę?”.

Dzięki „argumentowi z córki” udaje się zażegnać straszliwą perspektywę uczestniczenia w polityce… i uniknąć cienia podejrzeń o egoizm.

Sprawa skończyła się dobrze. Mąż, wychodząc, pozwolił zawiązać wstążeczkę.

A córki obudzą się w lepszym świecie

​A przecież się cieszę. Dlaczego? ​Te drobne akty niesubordynacji i porozumienia ponad różnicą płciową to w istocie kamień milowy na drodze Polaków do przeobrażenia się w społeczeństwo obywatelskie.

Jeszcze nie wszystko jest do końca przemyślane i wciąż wikłamy się w swoje mniejsze i większe sprzeczności. Jeszcze mamy kłopoty z dokładnym przetłumaczeniem naszych indywidualnych decyzji na postulaty polityczne – bo i polityka wciąż nie jest całkiem oswojona, obywatelska. Ale to się zaczęło i zdaje się, mam taką nadzieję, że nie da się zatrzymać.

Mężowie zawiążą wstążeczki, żony, dziewczyny i kochanki pójdą na manifestację, a córki obudzą się w lepszym świecie.