Po wyborach w Meklemburgii: czego należy się bać, a czego się bać nie trzeba?
We wczorajszych wyborach w Meklemburgii – Pomorzu Zachodnim, wschodnioniemieckim landzie, skąd pochodzi obecna kanclerz Niemiec, Angela Merkel, CDU ześliznęło się na trzecią pozycję, po SPD i Alternative für Deutschland. Najprawdopodobniej chadecy utrzymają pozycję w rządzie koalicyjnym z SPD. Ale słabnąca CDU oznacza z pewnością, że Niemcy postawili znak zapytania przy nazwisku Merkel. Dlaczego?
Najprostsza odpowiedź to uchodźcy – Angela Merkel zdumiała nie tylko Europę, ale i cały świat deklaracją, że Niemcy czekają na uchodźców z otwartymi rękami. Dla wielu Niemców jest jasne, że jako przywódczyni kraju odpowiedzialnego za Holokaust po prostu nie mogła dać innej odpowiedzi. Gdyby Niemcy z góry zapowiedziały zamknięcie granic, odmowę wjazdu i restrykcyjną politykę azylancką, wydarzenia mogłyby się wymknąć spod kontroli bardzo szybko. Niemcy, tak jak kiedyś polska lewica, mają przecież głębokie przekonanie, że „wolno im mniej” – i to jest właśnie ten obszar, w którym wolno im mniej. Po prostu.
Nie zgadza się z tym Alternative für Deutschland, nowa partia o profilu konserwatywno-liberalnym i eurosceptycznym. Wyprzedziła CDU o około 1 proc. we wczorajszych wyborach, posługując się retoryką antyimigrancką. Nieco ponad 20 proc. dla AfD kosztowało zniknięcie z tego regionalnego parlamentu koalicjanta CDU/CSU z zeszłej kadencji w rządzie federalnym – ultraliberałów z FDP, a także obecną wcześniej z aż pięcioma mandatami neonazistowską NPD. AfD nie jest partią sympatyczną, ale nie przekracza cienkiej czerwonej linii, daleko za którą znalazła się NPD.
Porażka FPD rzuca też nieco inne światło na osłabienie CDU. Za rządów tej koalicji (2009-2013) życie przeciętnych Niemców stało się znacznie trudniejsze. We wschodnich landach było to jeszcze bardziej widoczne. Przed wyborami w 2013 roku słupki lewicy, w szczególności socjaldemokratów z SPD, były znacznie wyższe w sondażach, niż okazały się w wyborach. Można to odczytywać w ten sposób, że choć obietnice SPD budziły nadzieję, to jednak niespecjalnie ugruntowaną. Politycy SPD wzięli to sobie do serca. Są widoczni w koalicji rządowej z partią Merkel: korzystając ze strategicznego znaczenia swojego udziału w rządzie i nauczeni na błędach z poprzedniej „wielkiej koalicji”, objęli istotne resorty, w których nie boją się realizować założeń demokracji socjalnej.
Nie boją się również rozliczać koalicjanta z popełnianych błędów. Jeśli w szerokim odczuciu otwarcie ramion na powitanie uchodźców było ruchem nieprzemyślanym, tę niefrasobliwość można ujmować dwojako. Dla AfD nie wypadało przyjmować uchodźców wcale. Dla SPD z kolei zabrakło konkretów. Łatwo jest powiedzieć: „Przyjeżdżajcie”. Ale trzeba też wypracować jakieś sposoby, by tę ludzką falę przyjąć, a tych, jak zwracają uwagę meklemburscy socjaldemokraci, pod rządami Merkel zaczęło brakować.
W Polsce przywykło się uważać chadecję za naturalnego partnera i poniekąd domyślną „polityczną orientację Unii Europejskiej”. Rzeczywiście, osiem lat rządów chrześcijańsko-demokratycznych PO i PSL zbiegło się z obecnością u sterów władzy w Niemczech partii Angeli Merkel i dominacją chadecji (inaczej partii ludowych) w Parlamencie Europejskim.
Ale nurt socjaldemokratyczny jest w Europie równie silny. SPD należy do Partii Europejskich Socjalistów, która obok Zielonych i ALDE Guya Verhofstata jest dziś najbardziej otwarcie proeuropejską rodziną polityczną w Unii. A proeuropejskie Niemcy to również Niemcy propolskie. W naszym interesie jest dziś grać do tej bramki. Tylko czy rządzący to zrozumieją?
Komentarze
„Dla wielu Niemców jest jasne, że jako przywódczyni kraju odpowiedzialnego za Holokaust po prostu nie mogła dać innej odpowiedzi.”
Mogła! A nawet miała prawny obowiązek dać inną odpowiedź! „Zapraszając” imigrantów nie tylko złamała prawo europejskie, ale także zachęciła do przyjazdu kolejne (dziesiątki? setki?) tysięcy imigrantów. Przy czym traktuje swoich obywateli jak ciemną masę, „która wszystko kupi”. Otóż wybory w Meklemburgii – Pomorzu Przednim (nie Zachodnim) pokazały, że niekoniecznie. Dzisiaj w prasie niemieckiej ukazał się artykuł, który sugeruje, że to może być pierwszy kamień z lawiny, który przykryje dotychczasową politykę Merkel.
Przepraszam, że od razu offtopic, ale mam problem z „Meklemburgią – Pomorzem Zachodnim”. Czy to swobodna kreacja autorki, która tak sobie przetłumaczyła nazwę Mecklemburg Vorpommern? Czy „Pomorze Przednie” już nie obowiązuje jako oficjalna nazwa dla tego landu?
„ultraliberałów z FDP”
Litości. Ja naprawdę rozumiem, że mając lewicowe poglądy wszystko o profilu liberalnym gospodarczo bardziej niż PO jest „ultra-„.
Ale to zupełnie jak rzucanie przez polską prawicę „lewactwem” we wszystkich możliwych kierunkach. Ot, taki fajny zwrot, znaczący wszystko i nic.
Co do samej FDP jeszcze; przypisywanie tej formacji jakiejkolwiek skrajności można zbyć co najwyżej parsknięciem.
Proeuropejskie Niemcy są w interesie Polski, jak również w interesie Europejczyków. A prościej mówiąc Unia Europejska jest w interesie ludzi – wszystko jedno czy tych o bardziej konserwatywnych poglądach, czy może liberalnych lub lewicowych. Niestety, nawet dobrzy politycy padają ofiarą politycznych gier i tak stało się z Merkel. Sądzę że w Polsce było podobnie z tą różnicą ze poprzednia władza nie dorównywała klasą polityczną i programem kanclerz Niemiec, co skrzętnie wykorzystała prawica, żerując na ludzkim strachu i niewiedzy. Prawica w Polsce, Niemczech i innych krajach europejskich działa w podobny sposób – pokazując i wytykając błędy (które nawet najlepsi popełniają) i oferując w zamian proste wytłumaczenia i rozwiązania (które mogą okazać się katastrofalne w skutkach, z powodu ich ukrytych wad). To jak komuś obiecać że dostanie pieniądze, bo się je dodrukuje.
Tylko czemu ludzie ciągle dają się na to nabrać? Obecnie to chyba czynnik, który najbardziej hamuje rozwój Europy.
Artykuł pani Czarneckiej jest nierzetelny. Przecież SPD, Lewica straciły dużo więcej głosów, a Zieloni i NPD w ogóle nie weszli do Landtagu. Lansowanie tezy, jakoby CDU ponosi klęskę i to z powodu „pro-uchodźczej” polityki jest błędem. Dziwnie jedno strony obraz Niemiec w polskich mediach odbiega od prawdy.
Przecież widać wyraźnie, że nie rozumieją
„Przyjeżdżajcie”. Ale trzeba też wypracować jakieś sposoby, by tę ludzką falę przyjąć, a tych, jak zwracają uwagę meklemburscy socjaldemokraci, pod rządami Merkel zaczęło brakować.
SPD jest w koalicji z CDU/CSU i współrządzi razem od poprzednich wyborów czyli od grudnia 2013 r.Podobnie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Tak więc SPD jest współautorem problemów z którymi borykają się Niemcy.
AfD, aby przejac wladze, potrzebowac bedzie takiego zwyciestwa jak w Polsce PiS, bo jasnym jest ze w perspektywie utraty wladzy CDU CSU zwacha sie z lewactwem z SPD i razem stworza koalicje.
W programie AfD brakuje mi jednej rzeczy. Mowia oni co prawda wyraznie, ze zatrzymaja imigracje ale nie ma tam nic na temat co i jak zrobia, zeby te przybyle hordy nachodzcow wypierniczyc z Niemiec wraz z rodzinami na zbity pysk.