I pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą

Wczoraj, tj. 4 października 2017 r., dzień po rocznicy Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, dla szeregu organizacji kobiecych dzień zaczął się od przeszukania. Nie wiadomo, czego szukają śledczy w wielokrotnie już weryfikowanych i przeczesywanych dokumentach. Czego strasznego dopuścili się urzędnicy w latach 2012-2015, czego wcześniej niczyje nagie oko nie widziało, a dopiero oko uzbrojone w mikroskop dobrej zmiany to zobaczy?

Centrum Praw Kobiet (oddział w Łodzi) ogłosiło na profilu na FB: „Dziś rano do siedziby Fundacji w Warszawie oraz do oddziałów w Gdańsku i w Łodzi zapukali funkcjonariusze policji z nakazem wydania dokumentacji projektów ze środków Ministerstwa Sprawiedliwości za lata 2012-2015. Była to dobrze skoordynowana akcja – zabezpieczono komputery, dyski, zabrano też wiele segregatorów z dokumentami. Oficjalnie postępowanie dotyczy pracowników Ministerstwa, jednak obawiamy się, że jest to jedynie pretekst lub sygnał ostrzegawczy, aby nie angażować się w działania niebędące po myśli partii rządzącej, takie jak Czarny Protest”.

Policja weszła też do siedziby Stowarzyszenia BABA w Zielonej Górze. Prezeska tej organizacji, dr Anita Kucharska-Dziedzic, zapewnia: „nic złego się nam nie dzieje. Prokurator wziął na celownik nie nas czy jakąkolwiek organizację pozarządową, ale pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości poprzedniej ekipy. Protokół z mojego przesłuchania jako świadka był wyjątkowo krótki, bo nie mam żadnej wiedzy, jakoby w ministerstwie w latach 2012-2015 ktoś nadużył uprawnień albo nie dopełnił obowiązków. Zabrano segregatory z projektami z lat 2012-2015 i komputer, skopiowano pocztę z lat 2012-2015. Policja była bardzo profesjonalna i grzeczna, nie musieli robić żadnych przeszukiwań, bo segregatory grzecznie stały w metalowej szafie dokładnie opisane. Nie boję się jakiegokolwiek kwestionowania naszych starych rozliczeń, bo przechodziłyśmy tyle kontroli i mamy tyle potwierdzeń, że dobrze się rozliczałyśmy, że możemy być spokojne. Mam nawet kopię pisma, które napisał wiceminister Jaki, że nigdy nie było do nas jakichkolwiek zarzutów finansowych, a nie dają już nam dotacji, bo nie pomagamy mężczyznom (sic!)”.

Trudno nie podążyć za tokiem myślenia działaczek. Data interwencji była znamienna. Tak jakby śledczy wcześniej wstrzymywali się z akcją, a zdecydowali się na nią dopiero, gdy okazało się, że rocznica Strajku Kobiet nie wyciągnęła na ulice dziesiątek tysięcy kobiet.

Cóż to może być za straszne przestępstwo, którego dopuścili się urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości? Czyżby było to działanie zgodnie z literą ratyfikowanej przez Polskę konwencji antyprzemocowej, zgodnie z którą ośrodki pomocy ofiarom przemocy nie muszą, a nawet nie powinny być koedukacyjne? A może tym strasznym przestępstwem, uzasadniającym zajmowanie dokumentów i komputerów wielokrotnie sprawdzanych organizacji, ma być pomaganie kobietom?

Nie od dziś wiadomo, że PiS buduje swój polityczny kapitał na lękach, jakie budzą równouprawnienie kobiet i strukturalne przemiany rodzinności. Jednym ze źródeł budzących lęki przemian jest nasza coraz większa zdolność do nazywania zjawiska przemocy domowej i przeciwdziałania mu, co dla konserwatystów oznacza atak na polskie rodziny.

To nieważne, że przemoc domowa wywołuje traumy, które przekładają się na rozmaite zaburzenia nawet kilka pokoleń później. Nieważne, że dzieci żyjące w stresie wywołanym przemocową atmosferą nie rozwijają się prawidłowo, a dorośli – ofiary przemocy – nie są w stanie w pełni rozwijać swojego potencjału. Ważne, żeby brudy prać we własnym gospodarstwie, żeby władza mężowska pozostała nienaruszona, a hierarchia płci oparta na prawie pięści koiła lęki zagubionej polskiej męskości.

Przepraszam za sarkazm, ale jak się inaczej odnieść do systematycznego demontażu z trudem budowanego (i zresztą wciąż niewystarczającego) aparatu wsparcia dla ofiar i przeciwdziałania przemocy domowej i przemocy wobec kobiet? W imię wartości religijnych (choć nie jest jasne, kiedy to lanie żon i dzieci znalazło się w Dekalogu) i prorodzinnej ideologii family mainstreaming dochodzi dziś w Polsce do ataków na rozwiązania ratujące zdrowie i życie setek, jeśli nie tysięcy osób. Takim atakiem jest, w moim przekonaniu, przeorientowanie prowadzonych przez Ministerstwo Sprawiedliwości programów wsparcia dla ofiar przemocy na podtrzymywanie trwałości rodzin dotkniętych przemocą. Podobnym atakiem jest uniemożliwienie funkcjonowania organizacjom antyprzemocowym w imię śledztwa badającego… wielokrotnie sprawdzane dokumenty.

Co będzie dalej? Dalej będzie Narodowy Instytut Wolności, centralizujący finanse wszystkich organizacji pozarządowych w Polsce. Z ankiety przeprowadzonej przez Fundację im. Izabeli Jarugi-Nowackiej wśród uczestniczek i uczestników debat o ruchach kobiecych w całej Polsce jasno wynika, że organizacje kobiece cieszą się niewzruszonym zaufaniem – ok. 90 proc. respondentek i respondentów wierzy, że mogą one zmienić sytuację kobiet w Polsce na lepsze.

Nie ma wątpliwości, że Narodowy Instytut Wolności, posługując się mapą drogową family mainstreamingu, to zmieni. Organizacje kobiece, żeby w ogóle móc działać zgodnie z najlepszą wiedzą o realizowaniu praw człowieka, w tym praw kobiet, będą musiały działać bez środków pieniężnych, a w dalszej perspektywie być może wręcz w podziemiu.

I to wszystko ma się dziać w kraju, w którym właśnie odbywa się obyczajowa rewolucja. Kobiety upodmiotowiają się, a część mężczyzn tak bardzo się tego boi, że ten strach staje się najważniejszym paliwem politycznym AD 2017… Jeśli nie opanujemy tych lęków, będą tylko eskalować.

Podobne do tego, co dzieje się dziś w Polsce, rewolucje obyczajowe miały miejsce w wielu innych krajach – kiedy już się przetoczą, okazują się zbawienne w skutkach. Okazuje się, że upodmiotowienie kobiet przekłada się na rozwój gospodarczy, inteligencję przyszłych pokoleń i wyższy poziom zaufania społecznego. Czemu Polska nie miałaby skorzystać z tego typu przemian, nie wiadomo.

A w dodatku Prawo i Sprawiedliwość właśnie przegłosowało ustawę o powszechnym dostępie do broni… Najgorszy możliwy pomysł w społeczeństwie na skraju załamania nerwowego…