PiS (niechcący?) dla LGBT

Prawdopodobnie w legislacyjnym pośpiechu PiS przyznało parom jednopłciowym jedno z uprawnień małżeńskich.

W znowelizowanej właśnie przez PiS ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta znalazł się zapis realizujący jeden z postulatów zwolenników związków partnerskich (lub małżeństw jednopłciowych). Otóż wprowadzono prawo do ujawnienia tajemnicy lekarskiej po śmierci osoby, z którą pozostawało się „we wspólnym pożyciu” (zapis ten nie wyklucza par jednopłciowych). Stało się tak na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości przekonanych, że „zakres tajemnicy lekarskiej [był] ujęty zbyt szeroko, uniemożliwiając często osobom najbliższym wobec zmarłego pacjenta dochodzenie roszczeń lub odpowiedzialności wobec osób, które mogły przyczynić się do śmierci pacjenta”.

Chodzi o możliwość zwolnienia lekarza z tajemnicy lekarskiej po śmierci partnera. W sytuacjach takich jak proces w sprawie błędu lekarskiego bądź dyskryminacji pozwoli to np. na upublicznienie danych lekarskich i pozyskanie uwagi oraz sympatii opinii publicznej.

Jak wynika z doświadczeń grup szczególnie narażonych na dyskryminację, w tym osób homoseksualnych, zainteresowanie opinii publicznej sprawą stanowi dodatkową gwarancję prawidłowości prowadzonego procesu (o czym skądinąd wspomniano w uzasadnieniu do nowelizacji), ale także otwiera ważną furtkę w stronę zmian społecznej świadomości.

Przypomnijmy, że zwolennicy związków partnerskich lub, bardziej radykalnie, tzw. małżeństwa dla wszystkich domagają się zrównania przynajmniej części uprawnień par niemałżeńskich z małżeństwami. Niektórzy nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego – Konstytucja RP z 1997 r. definiuje małżeństwo „jako związek mężczyzny i kobiety”, więc pod jej literą pary jednopłciowe mogą walczyć raczej o tzw. rejestrowane związki partnerskie.

Inne pary, choć zdolne do małżeństwa, mogą nie chcieć go zawierać – na przykład wierzący katolicy w tzw. związkach niesakramentalnych (czyli m.in. po rozwodzie) mogą optować za formą związku lepiej odzwierciedlającą ich sytuację w rozumieniu wyznawanej religii.

Jakiekolwiek byłyby powody niezawierania małżeństwa, w coraz większej liczbie krajów uznaje się, że osoby pozostające we wspólnym pożyciu powinny mieć pewne prawa, które uregulują to pożycie. Chodzi m.in. o prawo do założenia wspólnoty majątkowej, uporządkowania kwestii dziedziczenia (na gruncie orzecznictwa sądowego w Polsce uznaje się prawo do dziedziczenia mieszkania przez konkubentów, także tej samej płci), decydowania o procedurach medycznych w sytuacji, gdy jedno z partnerów nie jest władne podejmować decyzji, dostępu do dokumentacji medycznej (uregulowanego właśnie nowelizacją PiS) czy zdolności adopcyjnej (jest to najczęstsza różnica w prawnej konstrukcji między związkiem partnerskim a małżeństwem).

Choć w Polsce postulat legalizacji związków partnerskich czy małżeństw jednopłciowych kojarzy się z liberalną lewicą, gdzie indziej często wychodził ze środowisk konserwatywnych: w Wielkiej Brytanii możliwość tę wprowadzili właśnie Torysi, czyli partia pozostająca w tej samej rodzinie politycznej co PiS. Być może więc legislacyjny lapsus posłów PiS wcale nie był pomyłką i krok po kroku zmierzamy tą samą drogą – w stronę uporządkowania wymiaru seksualności i wprowadzania wartości rodzinnych także tam, gdzie na pierwszy rzut oka wydaje się to paradoksalne…